Niemałe zasadzki czyhały na uczestników Wojewódzkiego Konkursu Ortograficznego im. doktora Sławomira Myka w Świdniku. Dyktando najlepiej napisał Stanisław Gajos, rencista ze Strzelna. Zrobił tylko 3 błędy.
Takie pierwsze zdania usłyszeli uczestnicy dyktanda w Świdniku. Chętni zgłaszali się jeszcze w ostatniej chwili; w czwartkowy wieczór. W sumie ponad 40 osób. Niektórzy przyszli, by pierwszy raz spróbować sił w ortograficznych potyczkach. Inni – tak jak Stanisław Gajos, rencista ze Strzelna – są laureatami wielu konkursów ortograficznych w całej Polsce. Do Świdnika pan Stanisław przyjechał pociągiem, pokonał kilkaset kilometrów od swojego domu. – Nie jeżdżę na każde dyktando. To zainteresowało mnie, ponieważ ma bardzo ciekawy kontekst historyczny – tłumaczył Stanisław Gajos.
Pan Stanisław zdobył 46 punktów, co dało mu zwycięstwo. Niewiele gorzej dyktando napisała Paulina Łuciuk, licealistka ze Świdnika. Zdobyła 45 punktów, i zajęła drugie miejsce. Na trzecim miejscu, z 44 punktami, znalazła się Justyna Kania, także licealistka ze Świdnika.
Na pomysł zorganizowania Wojewódzkiego Konkursu Ortograficznego "O Złote Pióro Burmistrza” wpadł przed trzema laty polonista dr Sławomir Myk. Po jego śmierci w 2008 roku koledzy ze świdnickich szkół postanowili podtrzymać ideę, nadając konkursowi imię jego pomysłodawcy. Formuła została rozszerzona na całe województwo. Treść dyktanda ułożyli w tym roku świdniccy nauczyciele: Jadwiga Dziuba, Waldemar Dziuba, Monika Lechnio-Lewicka i Agnieszka Wójcik. – W tym roku, w 30 rocznicę Świdnickiego Lipca, dyktando postanowiliśmy poświęcić tym właśnie wydarzeniom. Zaprosiliśmy do niego nasze władze i wszystkich nauczycieli – mówi Piotr Jankowski z Urzędu Miasta Świdnik.
Mimo lekkiej formy dyktando niosło ze sobą ważne, historyczne treści. "Pamiętam dokładnie – 8 lipca 1980 roku – huncwot Jurek i znany podżegacz Józek, moi koledzy z Wydziału Obróbki Mechanicznej W-320 WSK PZL-Świdnik, przybiegli do mnie rozhisteryzowani i zbulwersowani horrendalnymi cenami artykułów spożywczych w przyzakładowym bufecie, wrzeszcząc, że to niestety nie mrzonka”.
Takie zdania mogły przyprawić o ból głowy. W jednym można było zrobić nawet kilkanaście błędów! Może dlatego na pisanie dyktanda nie zdecydował się w tym roku nikt z lokalnych władz.