Władze miasta mają już pieniądze na nowe drewniane urządzenia placu zabaw. Ale teren należy do spółdzielni mieszkaniowej, która prosi o zwłokę.
Plac zabaw przy ul. Kosynierów 6b w Świdniku jest w fatalnym stanie. Rozpadająca się piaskownica, kilka stalowych, pordzewiałych, drabinek.
- Nasze dzieci nie są na nich bezpieczne, dlatego plac zabaw zwykle stoi pusty - ubolewa pani Joanna, mama Julki i Antka.
Takich osób, jak pani Joanna, jest więcej. W okolicznych blokach mieszka dużo młodych rodzin z dziećmi. Maluchy nie mają się gdzie bawić, bo najbliższy plac zabaw jest daleko. Tam są nowoczesne, drewniane huśtawki, drabinki. Wszystkie z atestami bezpieczeństwa.
- Moja 2-letnia córka Iga nie będzie się bawić na tym żelastwie, bo sobie jeszcze krzywdę zrobi. A teraz spodziewam się drugiego dziecka i też nie będę miała gdzie z nim wyjść - oburza się pani Marta. Kobieta zapewnia, że wszyscy mieszkańcy chcą nowego placu zabaw i w razie potrzeby są w stanie zebrać podpisy, by był jak najszybciej.
- Dla nas, mieszkańców, to by była świetna wiadomość. Jesteśmy "za”. Bo dziś pozwalam swojemu Maciusiowi bawić się tylko w piaskownicy, bo inne urządzenia są niebezpieczne - narzeka pani Katarzyna, mama chłopca.
Nowoczesne urządzenia na plac zabaw chce kupić miasto. - Ale właściciel placu, spółdzielnia mieszkaniowa, poprosił nas o zwłokę - mówi Andrzej Radek, zastępca burmistrza Świdnika.
A bez zgody spółdzielni miasto nic nie zrobi. - Musimy mieć jej zezwolenie na dysponowanie gruntami i rozpoczęcie prac. A to podobno wymaga akceptacji mieszkańców. Tam jest 5 bloków i może to trochę potrwać - wyjaśnia Janusz Królik, przewodniczący Rady Miasta Świdnik.
Prezes spółdzielni tłumaczy się obowiązującymi procedurami. - To jest działka, która ma współwłaścicieli, czyli mieszkańców. Wykupili oni mieszkania wraz z kawałkiem gruntu. I teraz cokolwiek robimy, musimy ich pytać o zdanie.
Rozpoczęliśmy już zbieranie głosów i jesteśmy dobrej myśli - mówi Marek Słotwiński, prezes SM w Świdniku. Wspomina jednak sytuację sprzed lat, kiedy to spółdzielnia nie mogła wybudować placu zabaw, bo wielu starszych mieszkańców powiedziało "nie”.
- Jak tak będą przeciągać, to lato się skończy. A po co nam w zimie huśtawki? - denerwuje się pani Katarzyna.