Gdy po raz pierwszy wandale porysowali mu samochód, straty były duże, a przestępcy bezkarni. Właściciel zainstalował więc w aucie kamerę. I to był strzał w dziesiątkę.
– Na nagraniu widać przechodniów idących obok samochodu – mówi starszy sierżant Elwira Bednarczyk z Komendy Powiatowej Policji w Świdniku. – Potem pojawia się dwóch nastolatków. Najpierw rozglądają się i czekają na moment, gdy w pobliżu nikogo nie będzie. Wtedy podchodzą do samochodu z kluczami w rękach i rysują nimi karoserię.
Mieszkańca Świdnika naprawa szkód będzie kosztowała prawie 2 tys. zł. Ale o wiele większe straty poniósł w czerwcu ubiegłego roku, kiedy ktoś po raz pierwszy porysował mu samochód. Oszacowano je wówczas na około 9 tys. zł. Właściciel zgłosił to wówczas na policję, ale dochodzenie zostało umorzone z powodu niewykrycia sprawców. Wprawdzie był świadek, który widział wandala, ale nie potrafił powiedzieć, kto to jest. Z tamtej historii kierowca wyciągnął wnioski i zamontował w samochodzie kamerę.
Dlaczego młodzieniec dwukrotnie uszkodził samochód, okaże się po przesłuchaniu go przez policjantów. Potem wandalami zajmie się sąd rodzinny.
– Nie mieliśmy dotąd zgłoszeń o innych przypadkach porysowania samochodów, ale być może ktoś skontaktuje się z nami po przeczytaniu informacji o ustaleniu tych sprawców – mówi sierżant Bednarczyk.
Czy takie zabezpieczenie samochodu to duży koszt? – Prosta kamerka monitorująca auto osobowe to wydatek 600 zł plus karta pamięci. Bardziej rozbudowany system, 3-kamerowy z nagrywaniem na karty pamięci, kosztuje 1500–1600 zł. Natomiast za profesjonalny system, 4-kamerowy z dyskiem pamięci, trzeba zapłacić 4–5 tysięcy złotych – mówi Marcin Kawalec z firmy Big Brothers Lublin. (p.p.)
W oku kamery
Wandale nie spodziewali się, że uchwyci ich kamera, bo teren, na którym zaparkowane było auto, nie jest objęty monitoringiem ulicznym. Wandale wpadają głównie dzięki kamerom zamontowanym na budynkach. Kamery są też skuteczną bronią w walce ze sklepowymi złodziejami. Gdy policjanci nie mogą rozpoznać sprawcy kradzieży, publikują nagranie w Internecie, licząc, że ktoś pomoże im ustalić nazwisko złodzieja.