Monika Misiak ze Świdnika miała wszystko. Dom, kochającego męża, wspaniałą córeczkę. Miała też plany i marzenia. W styczniu jej świat się zawalił.
Pani Monika mieszka na ostatnim piętrze w bloku przy ul. Kopernika w Świdniku. Kawalerka ma niewiele ponad 20 mkw. To tylko mały pokoik z kuchnią. W budynku nie ma windy, a klatka schodowa jest wąska. – Wyjście z dziećmi na spacer to udręka. Chciałabym znaleźć większe mieszkanie na parterze – mówi kobieta.
Jej dramat zaczął się na początku grudnia ub. roku. – Mąż ciężko zachorował. Lekarze stwierdzili, że jego serce jest w bardzo kiepskim stanie i jedynym ratunkiem będzie przeszczep – opowiada pani Monika.
W szpitalu stwierdzono, że nie jest to pilna sprawa i mężczyzna może poczekać 4–5 lat. – Mąż zapisał się w kolejkę do przeszczepu i na święta wyszedł do domu. Po świętach zachorowała nasza córka, pojechaliśmy z nią do szpitala. Została na oddziale dziecięcym. A mąż, który nagle znowu źle się poczuł, trafił na kardiologię – relacjonuje kobieta.
Okazało się, że przeszczep nie może czekać. Sytuacja zrobiła się dramatyczna. Kobieta była w 30 tygodniu ciąży. Stres sprawił, że też wylądowała w szpitalu. Leżała na sali piętro wyżej niż mąż. 13 stycznia na świat przyszły bliźniaki: Maciuś i Kuba. W tym samym czasie lekarze walczyli już o życie Krzysztofa. nie udało się. 20 stycznia mężczyzna zmarł.
– Wszystko stało się tak nagle. Wcześniej nigdy nie chorował. Pracował, zajmował się córką, na nic się nie skarżył – mówi pani Monika.
Teraz pani Monika czeka na powrót drugiego synka ze szpitala, który w międzyczasie zachorował i już drugi miesiąc leży na intensywnej terapii. Rodzina funkcjonuje dzięki pomocy przyjaciół i ludzi dobrej woli.
– Potrzebujemy każdej pomocy. Wystarczy, że ktoś nam podaruje paczkę pieluch, przyniesie ubranka, mleko, herbatki. Do końca września jestem na urlopie macierzyńskim. Dostaję 1700 zł, do tego rentę po 300 zł na każde dziecko – mówi pani Monika.
Do pracy raczej nie wróci, bo nie będzie jej stać na opiekunkę. Gdyby mąż żył, byłoby zupełnie inaczej. – Mogłabym sobie pozwolić na zostanie z dziećmi w domu. Mąż chciał kupić i wyremontować mały domek. Niestety. Nasze marzenia już się nigdy nie spełnią – mówi łamiącym się głosem kobieta.
Jak możesz pomóc
1 proc. z Dziennikiem Wschodnim
Jeśli znasz osoby, które potrzebują pieniędzy z 1 proc. podatku, napisz do nas na adres: redakcja@dziennikwschodni.pl. Nie zapomnij o zdjęciu i kontaktowym numerze telefonu.