Prof. Andrzej Gregosiewicz z Akademii Medycznej w Lublinie zawiadomił prokuratora generalnego i Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego o popełnieniu przestępstwa przez parlamentarzystów. Według lekarza, posłowie uchwalili ustawę zezwalającą zagranicznym firmom wprowadzić do naszych aptek produkty homeopatyczne zagrażające zdrowiu i życiu.
– Stosowany na grypę ludzką oscillococcinum jest produkowany z serca i wątroby dzikiej kaczki – mówi profesor. – A dzikie kaczki są często nosicielami wirusa tej groźnej choroby. Lek może zawierać materiał genetyczny wirusa. Przestrzegam przed jego przyjmowaniem. A całą homeopatię uważam za ordynarne oszustwo.
Gregosiewicz zawiadomił Wojewódzki Inspektorat Inspekcji Farmaceutycznej w Lublinie oraz Urząd Rejestracji Produktów Leczniczych w Warszawie. – Odpowiedzi świadczą o kompletnym lekceważeniu problemu – mówi. – Propozycja, bym zwrócił się do firmy podejrzanej o przestępstwo, jest kpiną z prawa.
Zdaniem profesora, winę za to, że lek znalazł się w aptekach, ponoszą parlamentarzyści, którzy uchwalili kompromitujący zapis w ustawie Prawo farmaceutyczne: „Produkty homeopatyczne nie wymagają dowodów skuteczności terapeutycznej” i „Produkty homeopatyczne podlegają uproszczonej procedurze dopuszczenia do obrotu”.
Profesor zauważa, że ustawa nakazuje rygorystyczne kontrole chroniące przed medykamentami niepewnymi, niesprawdzonymi, przeterminowanymi, fałszywymi, nieskutecznymi. Ominięcie tych procedur zagrożone jest surowymi karami.
– Skąd zatem ten niezwykły zapis? – pyta profesor. – Nie wiem. Osobiście nie wierzę w zespołowy debilizm autorów ustawy. Jestem pewien, że można zidentyfikować ludzi, którzy przeforsowali zezwolenie na import leczniczego g….a.