Kilkadziesiąt cennych dokumentów trafiło do Państwowego Muzeum na Majdanku. Pamiątki przekazał syn byłego więźnia, który zajmował się prowadzeniem obozowej apteki. – Mijający rok był bogaty w tego typu dary – przyznają pracownicy instytucji
Akt urodzenia, świadectwa gimnazjalne, dojrzałości, dyplom ukończenia studiów, zaświadczenia o zatrudnieniu, legitymacje lekarskie i wojskowe, zdjęcia a także listy wysyłane do rodziny z różnych obozów koncentracyjnych. Kolekcja archiwaliów, które trafiły właśnie do muzealnych zbiorów liczy w sumie 64 pozycje.
Placówce przekazał je Antoni Klonowski. Jego zmarły w 2013 r. ojciec Jan, absolwent Wydziału Lekarskiego Uniwersytetu Poznańskiego, był żołnierzem kampanii wrześniowej, uczestniczył też w obronie Warszawy. Po rozpoczęciu okupacji niemieckiej rozpoczął pracę w szpitalu Jana Bożego w Lublinie. Po przypadkowym aresztowaniu podczas ulicznej łapanki trafił do więzienia na Zamku Lubelskim, a następnie do obozu na Majdanku, gdzie przebywał od 27 listopada 1941 r. do jego likwidacji w lipcu 1944 r. Jego zadaniem było zorganizowanie i kierowanie obozową apteką.
- Rola, jaką dr Jan Klonowski odegrał w KL Lublin, była niebagatelna. Ofiarna praca na rzecz pozyskiwania do apteki lekarstw i środków opatrunkowych przynosiła wymierne efekty. Rewir przestał być dla ciężko chorych więźniów przedsionkiem do komór gazowych. Stał się miejscem, w którym faktycznie dochodzili oni do zdrowia i wracali do lepszej formy fizycznej i psychicznej. Doktor Klonowski miał absolutną świadomość swojej misji lekarskiej i wypełniał ją najlepiej, jak tylko mógł w tak ciężkich warunkach. Był po prostu dobrym i uczciwym człowiekiem, a przy tym gorącym patriotą – opowiada Anna Wójcik, kierownik muzealnego archiwum.
- Tego typu pamiątki najczęściej przekazują nam rodziny byłych więźniów, albo osób, które udzielały więźniom pomocy. Ten rok był bogaty w tego typu dary – przyznaje Agnieszka Kowalczyk-Nowak, rzecznik prasowy Państwowego Muzeum na Majdanku.
W listopadzie do zbiorów trafiło blisko 200 grypsów do Antoniny Grygowej, która w czasie II wojny światowej niosła materialną i duchową pomoc obozowym więźniom. Listy były pisane na niezadrukowanych brzegach gazet, karteczkach z notesów, strzępkach papieru pakowego czy bibułkach papierosowych. Wśród przekazanych przez wnuka i prawnuczkę Grygowej był też m.in. osobisty notatnik z wpisami związanymi z wysyłaniem paczek do dawnego obozu. Natomiast w październiku dokumenty i osobiste przedmioty do placówki dostarczyła córka prof. Romualda Sztaby, który będąc więźniem obozu pracował w nim jako lekarz.
- Otrzymane od rodzin kolekcje trafiają do naszych archiwów. Dzięki nim możemy dowiedzieć się więcej o historii Majdanka i przypominać historie osób z nim związane. W miarę potrzeby poddajemy je pracom konserwatorskim, bo tego typu materiały po blisko 80 latach od wybuchu II wojny światowej przechowywane w domowych warunkach mogą zacząć niszczeć. Dlatego apelujemy do bliskich byłych więźniów o przekazywanie takich zbiorów pod naszą opiekę – podsumowuje rzeczniczka muzeum.