Donos w sprawie byłego wiceministra nauki Wojciecha Maksymowicza wyszedł z otoczenia Przemysława Czarnka. – Resort nie był zaangażowany w tę sprawę – odpowiada na medialne doniesienia obecny minister edukacji i nauki
Prof. Wojciech Maksymowicz to poseł Porozumienia z Olsztyna i były sekretarz stanu w Ministerstwie Nauki i Szkolnictwa Wyższego. Z tej funkcji zrezygnował w listopadzie, dwa tygodnie po tym, jak na czele połączonych resortów edukacji i nauki stanął lubelski poseł Przemysław Czarnek (PiS). Maksymowicz jest też kierownikiem Katedry Neurochirurgii w Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim w Olsztynie. I to właśnie działalność naukowa ma związek z jego niedawnym odejściu z klubu parlamentarnego PiS.
Miało to miejsce po tym, jak w połowie kwietnia do Ministerstwa Zdrowia dotarły „bardzo niepokojące informacje” o możliwych eksperymentach medycznych na płodach, wykonywanych na uczelni pod nadzorem byłego wiceministra.
W niedzielę Onet oraz Rzeczpospolita poinformowały, że donos w tej sprawie wysłał Paweł Skrzydlewski. To doradca ministra Czarnka, filozof, wykładowca Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej w Chełmie i felietonista Radia Maryja.
W rozmowie z Rzeczpospolitą prof. Maksymowicz przyznał, że spodziewał się ataku w związku z pracą naukową. – Wiedziałem, że taka chwila może nadejść. Ale to, że akurat to będzie z gabinetu politycznego ministra Czarnka, jest dla mnie zaskoczeniem. Mam nadzieję, że minister nie wiedział o sprawie – zaznaczył. Wcześniej zaprzeczał, by kiedykolwiek wykonywał tego typu eksperymenty.
Według ustaleń Onetu donos do ministerstwa został wysłany 16 marca z prywatnego adresu mailowego Skrzydłowskiego. On sam w rozmowie z portalem najpierw zaprzeczył, by miał to zrobić, ale po chwili dodał: – Coś na ten temat wiem, ale nie jestem uprawniony, by na ten temat się wypowiadać. Jestem zwykłym filozofem.
– Ministerstwo Edukacji i Nauki nie było zaangażowane w tę sprawę – mówi nam minister Przemysław Czarnek, choć przyznaje, że wcześniej słyszał o rzekomych kontrowersyjnych badaniach Maksymowicza.
– Kiedy dotarły do mnie pierwsze, niesprawdzone sygnały, zapowiedziałem współpracownikom, że nasz resort nie ma kompetencji, by zająć się tą sprawą i w takiej sytuacji takie informacje powinny być przekazane do Ministerstwa Zdrowia. I właśnie to zrobił Paweł Skrzydlewski, zresztą z tego, co wiem, z prywatnego maila, bo na taki otrzymał informacje – tłumaczy Czarnek.
Skrzydlewski jest jednym z kilku współpracowników z województwa lubelskiego, z których pomocy korzysta obecny minister. Niedawno to grono powiększyło się o zespół doradców społecznych, którzy mają się zajmować m.in. opiniowaniem aktów prawnych czy projektów ustaw. – Nie są opłacani z budżetu MEiN – zastrzega minister.
Sześciu z trzynastu członków zespołu pochodzi z naszego regionu. Wśród nich jest Marek Woch, który według informacji naszego Czytelnika zajmuje się prowadzeniem gospodarstwa rolnego i zawodowo nie miał dotąd do czynienia z edukacją. – Ale będzie doradzał ministrowi w dziedzinie systemowych rozwiązań oświatowych i naukowych. Ciekawe. Kariera na miarę Renaty Beger – komentuje nasz informator.
– Każdy ma swobodę w dobieraniu sobie współpracowników tak, jak tego potrzebuje – odpowiada Czarnek. – Pan Woch będzie mi doradzał jako radny powiatowy ze względu na znajomość problemów województwa lubelskiego.