Cztery dni poszukiwań i nic. Wojsko od poniedziałku przeczesuje gminy Lubelszczyzny w poszukiwaniu obiektu, najprawdopodobniej drona, który znad Ukrainy wleciał do Polski.
W czwartek wieczorem Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych podało nowy komunikat. „W trakcie działań lądowych, w które od 26 sierpnia zaangażowane są Naziemne Zespoły Poszukiwawczo-Ratownicze (NZPR) z Wojsk Obrony Terytorialnej przeszukano dotąd 78 km2 terenu. Zespoły naziemne wspomagane były przez pododdziały konne i bezzałogowy statek powietrzny (BSP)” – czytamy.
Dowództwo Operacyjne RSZ dodaje, że obszar przeszukano za pomocą wojskowych śmigłowców. „Obecnie trwa szczegółowa analiza zobrazowań satelitarnych wyznaczonego odcinka terenu. Podjęliśmy decyzję o: - zawieszeniu poszukiwań z przy użyciu środków lotniczych i kontynuacji do 2 września poszukiwań naziemnych” - brzmi komunikat.
Działania realizowane były najpierw w gminie Tyszowce, a później Łabunie. W sumie blisko 4 tys. hektarów terenu przeszukano.
Przypomnijmy, że w poniedziałek wojsko przekazało, iż przed godziną 7 rano, w trakcie intensywnego ostrzału zachodnich rejonów Ukrainy, na terytorium Polski wleciał "niezidentyfikowany obiekt powietrzny". Później pojawiły się doniesienia, że był to najpewniej rosyjski dron kamikadze.
„Od momentu wejścia w polską przestrzeń powietrzną podjęto próby weryfikacji wizualnej obiektu w celu identyfikacji przed ewentualną neutralizacją. Niestety z uwagi na panujące warunki atmosferyczne nie udało się go jednoznacznie zidentyfikować co uniemożliwiło podjęcie decyzji o jego zestrzeleniu. O godzinie 7.16 nasze środki radiolokacyjne utraciły sygnał niezidentyfikowanego obiektu powietrznego" – podało wówczas DORSZ.
Od początku zapewniano, że obiekt nie stwarza zagrożenia. Nie wykluczano również, że mógł zawrócić na Ukrainę.