Rozmowa z Michałem Nieradko, menadżerem nowej restauracji Sueño Lublin.
• Otworzyliście lokal w nietypowym punkcie, bo przy ul. Gęsiej. Chyba więcej restauratorów szuka lokali w centrum.
– W Lublinie tak rzeczywiście się dzieje. My postanowiliśmy zaczerpnąć rozwiązanie sprawdzone w Warszawie, gdzie w dzielnicach mieszkaniowych sprawnie funkcjonują bardzo modne i dobre lokale. My znajdujemy się między dwoma bardzo dużymi osiedlami. Ich mieszkańcy to nasi potencjalni goście. Liczymy też na mieszkańców innych dzielnic, bo działając przy dużym centrum handlowym dysponujemy dużym parkingiem. W naszym najbliższym sąsiedztwie powstaje też duży biurowiec. Pracować będzie mogło w nim ok. 600 osób. Ci ludzie gdzieś muszą zjeść lunch.
• Dobry punkt to też duża konkurencja. Nie boicie się jej?
– Już teraz działamy w małym zagłębiu gastronomicznym na Węglinie. W pobliżu są trzy restauracje m.in. z kuchnią azjatycką i kebabem. Uważam, że konkurencja wyjdzie nam wszystkim na dobre, bo jesteśmy w stanie zapewnić gościom bardzo różnorodną ofertę. My stawiamy na kuchnię europejską. Mamy dania główne, pasty, sałatki. Podczas weekendu otwarcia największym zainteresowaniem cieszyły się przystawki w stylu hiszpańskim oraz stek z kalmara. To najbardziej przyciąga w tej chwili, ale będą też zmiany, bo stawiać chcemy na sezonowe warzywa i owoce dlatego nasze menu będzie się zmieniać co kwartał.
• Kiedy zaczęliście działalność?
– Lokal otworzyliśmy 17 stycznia. Za nami weekend otwarcia. Jesteśmy pod ogromnym wrażeniem tego, jak zareagowali nasi pierwsi goście. Było dużo uśmiechów, podziękowań i gratulacji. To wszystko dodało nam skrzydeł. Chociaż oczywiście to dla nas też cenna lekcja, bo planując otwarcie restauracji nie wszystko można przewidzieć. Teraz wiemy już, co powinniśmy poprawić.
• Zaczynacie w trudnym momencie. Restauratorzy skarżą się na wzrost cen prądu i gazu. Wielu obawia się kolejnych ograniczeń w funkcjonowaniu związanych z pandemią. Nie boicie się?
– To trochę pytanie polityczne więc nie chciałbym zagłębiać się w te kwestie. Mogę tylko powiedzieć, że z naszego punktu widzenia nie powinno się czekać na lepszy czas, bo jego nadejścia można się w ogóle nie doczekać. Trzeba działać tu i teraz wierząc, że skoro robi się coś z miłości do kuchni, gotowania i przyjmowania gości z otwartym sercem to zostanie to dostrzeżone i zaowocuje sukcesem.