Największa lubelska elektrociepłownia szykuje się do rozstania z węglem. Stanie się to możliwe po zakończeniu wartej ponad 78 mln zł netto budowie kotłowni na gaz. W poniedziałek podpisano umowę na jej projekt oraz wykonanie.
Elektrociepłownia Lublin-Wrotków ogrzewa dzisiaj niemal dwie trzecie miasta. Jej sercem jest zbudowany 20 lat temu blok gazowo-parowy zasilany gazem ziemnym. To on wytwarza większość (ok. 88 proc.) energii cieplnej. Ale oprócz niego są jeszcze cztery kotły rezerwowe (tzw. szczytowe), uruchamiane podczas dużego zapotrzebowania na ciepło (silne mrozy) i wtedy, gdy konieczna jest przerwa w pracy głównego bloku (np. awarie). Dla tych kotłów paliwem jest węgiel. W zeszłym roku zużyto go tutaj 16 tys. ton.
– To mniej więcej siedem pociągów węgla – obrazuje Marek Stańczyk z EC Lublin-Wrotków.
W efekcie spalania węgla do atmosfery ulatuje 30 ton pyłów oraz związki siarki. Za niecałe dwa lata będzie to już tylko wspomnieniem.
– W roku 2023 chcemy zakończyć dostawy ciepła z kotłów węglowych, co spowoduje zerowe emisje siarki i zerowe emisje pyłów – mówi Paweł Okapa, dyrektor elektrociepłowni. Zmniejszyć ma się również emisja dwutlenku węgla, przez co trzeba będzie mniej wydać na zakup uprawnień do wypuszczania CO2 do atmosfery.
Rolę starych kotłów przejmą nowe, zasilane gazem. Będzie ich dziewięć, w tym pięć stałych i cztery kontenerowe. Te drugie, w razie przerwy w dostawie gazu, będzie można awaryjnie zasilić lekkim olejem opałowym. Budowa nowej kotłowni powinna się zakończyć we wrześniu 2023 r. Taki termin wynika z podpisanej w poniedziałek umowy pomiędzy spółką PGE Energia Ciepła, która jest właścicielem EC Wrotków, a spółką Instal Kraków, która ma zaprojektować i wykonać prace.
– Umowa obejmuje prace, które są przedmiotem naszej działalności od wielu lat – zapewnia Małgorzata Kozioł z zarządu spółki Instal Kraków.
– W jej wyniku powstanie w Lublinie ciepłownia szczytowo-rezerwowa, która na długie lata zapewni bezpieczeństwo energetyczne miasta, a oprócz tego ograniczy emisję zanieczyszczeń – podkreśla Przemysław Kołodziejak, prezes spółki PGE Energia Ciepła.
Kontrakt opiewa na 78 mln zł netto. Znacznie więcej mogłoby kosztować dostosowanie starych kotłów węglowych do nowych przepisów.
– Są to jednostki, z których najmłodsza ma 35, a najstarsza 45 lat – mówi Stańczyk. – Nie ma sensu więcej w nie inwestować.
Stare kotły bez znacznej modernizacji mogą być używane tylko do końca 2023 r. Aby korzystać z nich później, trzeba by je wyposażyć w dodatkowe urządzenia do redukcji zanieczyszczeń. Koszt takiej operacji oszacowano sześć lat temu na 100 mln zł i ostatecznie porzucono ten plan, stawiając na wymianę kotłów na gazowe.
Po tej operacji łączna moc nowych kotłów będzie mniejsza o ponad połowę od łącznej mocy tych wycofywanych z użycia. – Wyższa moc nie jest nam w tej chwili potrzebna – przekonuje Stańczyk. – Nikt z nas nie kupuje dwóch samochodów, żeby wykorzystać ten drugi, jeżeli pierwszy się popsuje.
Na Wrotkowie oprócz ciepła powstaje również energia elektryczna. W zeszłym roku wytworzono tu 1 proc. krajowej produkcji.