Na Starym Rynku stoją skrzynki z aromatycznymi ziołami. To eksperyment społeczny, który przeprowadzają miejscowi seniorzy. Wyhodowali rośliny z nasion i zapraszają do korzystania. Są ciekawi, jak długo zielnik przetrwa.
– Razem stworzyliśmy miejski zielnik, który będzie dostępny dla mieszkańców naszego miasta. Każdy, przechodząc obok, może się poczęstować i spróbować, jak smakują nie tylko lecznicze, ale i aromatyczne roślinki (a uwierzcie zapach jest nieziemski). Nasze ziółka zostały wyhodowane od nasionek przez nasze cudowne seniorki, a więc są w pełni ekologiczne! Tak samo konstrukcja zielników to prawdziwe zero waste – skrzynie i folia z odzysku – chwalili się wczoraj w mediach społecznościowych organizatorzy akcji.
– Sadzenie ziół na miejskim skwerze to finał przedsięwzięcia, które realizowaliśmy przez trzy miesiące. W ramach „Miejskich ziółek” były zajęcia z profesjonalnym zielarzem, uczestniczki przygotowywały kosmetyki na bazie ziół, poznawały właściwości tych roślin. Chodziliśmy na spacery edukacyjne, podczas których zielarz uczył, co zbierać i jak – mówi Małgorzata Troczyńska, prezeska fundacji Mam Moc i koordynatorka Klubu Seniora działającego przy opolskim PCK, która dodaje, że nie spodziewała się takiego zainteresowania urządzaniem zielnika.
Tłumaczy, że po prostu zaprosiła seniorów z klubu, którzy na początku „Miejskich ziółek” dostali nasiona z informacją, że wyhodowane przez nich sadzonki trafią do skrzynek na skwerze. Odzew był taki, że część ziół nie zmieściła się do skrzynek i wróciła z uczestnikami do domów.
Organizatorzy przyznają, że zielnik traktują jak eksperyment społeczny, bo są ciekawi, jak długo rośliny przetrwają w miejskiej przestrzeni. Zwłaszcza, że informacje na skrzynkach zachęcają do korzystania z pachnącej nowości. Przechodnie mogą skubać aromatyczne gałązki i liście na kanapkę czy do sałatki.
– Panie zadeklarowały, że będą codziennie monitorować zielnik, podlewać rośliny i o nie dbać. W ogóle mamy pomysł na ukwiecenie naszego miasta i takie społeczne podejście do estetyki Opola Lubelskiego – dodaje Małgorzata Troczyńska, która przez trzy lata była koordynatorką Centrum Aktywizacji Seniorów, które organizował PCK. Gdy projekt się skończył, seniorzy stwierdzili, że nie wyobrażają sobie braku spotkań i zajęć. I tak powstał pomysł, by szukać funduszy na kolejne programy. Pomogła w tym fundacja pani Małgorzaty.
– Zwykle gdy rano otwieram sklep, to jest tu pusto. Wczoraj zwróciłem uwagę na grupę osób, głównie seniorów. Nie miałem pojęcia, co się dzieje, był ruch, głośne rozmowy. Teraz widzę, że są skrzynki i rośliny, ale nie podchodziłem i nie wiem, co jest napisane na tabliczkach. O, jakiś pan je fotografuje – relacjonował wczoraj w porze obiadowej jeden z handlowców pracujących w tym rejonie miasta. – Myślę, że to fajna sprawa, komuś się przydadzą, jeśli faktycznie można je zrywać. Mam dziś na obiad leczo, może by było dobre z ziołami – zastanawia się mężczyzna i przyznaje, że za bardzo na ziołach się nie zna.