Pierwsza była Irena W., skazana za fałszowanie podpisów na liście obecności. Drugi – Tomasz A., ukarany grzywną za oblanie wodą i wyśmiewanie się z mieszkańca nagrywającego obrady. Trzecia to Barbara M., która usłyszała wyrok za pomówienie nauczyciela o molestowanie pasierba. Takie rzeczy tylko w dzielnicy Kośminek. Drugiej takiej w Lublinie ze świecą szukać – zresztą nadaremno.
Jak na 14-osobową radę dzielnicy Kośminek, trzy wyroki to całkiem niezły rezultat. Irena W., po tym, jak w zeszłym roku zapadł prawomocny wyrok w jej sprawie (podrobienie 7 podpisów na liście obecności, 3 miesiące więzienia w zawieszeniu na 2 lata), pożegnała się z mandatem.
W fotelu przewodniczącej zastąpił ją nie kto inny jak Tomasz A., który ma na koncie na razie nieprawomocny wyrok. Na jednym z posiedzeń wyszydzał i oblał wodą Dariusza Grudnia, mieszkańca rejestrującego obrady. – Nie chcę, żeby pan Grudzień mnie nagrywał, więc schłodziłem go wodą – wyjaśniał zebranym. A później, wyraźnie rozbawiony, dodał: – Patrz, jeszcze sobie białe skarpetki założył, jaki wieśniak! Przewodniczący rady musi zapłacić 1500 złotych grzywny oraz 2500 zł nawiązki na rzecz poszkodowanego.
Wyssane molestowanie
Nieco surowiej sąd potraktował inną członkinię rady dzielnicy Kośminek – Barbarę M., z zawodu pielęgniarkę, która w swoim obwodzie do głosowania w wyborach w 2019 roku dostała całe 44 głosy. W maju skazał ją – nieprawomocnie – na 2 tys. zł grzywny i 5 tys. zł nawiązki. Dodatkowo, wyrok został wywieszony na miesiąc na tablicy ogłoszeń sądu.
A sprawa zaczęła się od telefonów Barbary M. do szkoły, do której chodzi pasierb lubelskiego nauczyciela, nazwijmy go Z., bo mężczyzna, za względu na charakter sprawy, nie chce upubliczniać swoich personaliów.
– Pani M. zadzwoniła do szkoły z zastrzeżonego telefonu, myśląc, że nie uda jej się namierzyć i pomówiła mnie, że molestuję mojego pasierba – mówi nam pokrzywdzony. – To są wyssane z palca bzdury. Złożyłem zawiadomienie, a ponieważ jestem nauczycielem, to jestem również funkcjonariuszem publicznym i takie zniesławienie jest ścigane z urzędu.
Mężczyzna zaznacza, że nigdy nie był karany i nie figuruje w rejestrze skazanych.
Pytany o to, czy znali się wcześniej z panią M., odpowiada: – To jest konkubina brata ojczyma mojej żony. Widzieliśmy się raz, jakieś dwa lata temu, na Boże Narodzenie. Nie utrzymujemy codziennych kontaktów.
Dlaczego M. tak powiedziała, czy miała jakieś podstawy? – To tylko ona wie, moim zdaniem to albo zazdrość o to, że tworzymy z moją żoną fajną rodzinę z trójką dzieci i jej to nie pasuje, albo to kwestia tego, co dzieje się z jej głową. Moim zdaniem powinna zgłosić się po pomoc psychologiczną, bo z tego co wiem, nie jestem jedyną ofiarą jej pomówień.
No bo jak można czytać w łóżku?
Barbara M., co oczywiste, nie czuje się winna i przedstawia swoją wersję wydarzeń. – Dowiedziałam się, że w tej rodzinie dzieją się rzeczy, które mnie zaniepokoiły. Od babci dziecka usłyszałem, w luźnej rozmowie, że partner jej córki leży w łóżku z jej wnukiem i czyta mu bajki – opowiada nam Barbara M. – Mnie to na początku zmroziło, no bo jak to – przecież dla niego (wnuka – red.) jest to obcy człowiek. Jest to też nauczyciel, który musi zwracać uwagę na to, co robi: zarówno w życiu zawodowym, jak i prywatnym. Poza tym, babcia dziecka powiedziała mi, że pan Z. o mało nie został zwolniony z pracy w szkole, że został pomówiony przez kogoś o jakieś niewłaściwe zachowanie.
W której szkole – tego Barbara M. nie wie, bo babcia jej już tego nie powiedziała. Powtarza, że dla niej to wszystko było niepokojące i ponieważ nie mogła pogodzić się z tym, co usłyszała, zdobytą w ten sposób wiedzą dzieli się z dyrekcją szkoły, do której uczęszcza pasierb Z. – Dzwoniłam trzy razy – przyznaje kobieta. Poprosiłam tylko o to, żeby ktoś zwrócił uwagę na to dziecko, że mnie ta sytuacja zaniepokoiła.
Dyrektorka szkoły powiedziała Dziennikowi, że skontaktowała się z matką ucznia, by wyjaśnić sprawę, jednak okazało się, że „przekazane informacje były nieprawdziwe”.
Poniżenie w opinii publicznej
Wątpliwości co do winy członkini rady Kośminka nie miał jednak sąd:
„Oskarżoną Barbarę M. uznaje za winną tego, że w dniu 26 lutego 2021 roku dzwoniąc kilkukrotnie do Szkoły Podstawowej nr (…) w Lublinie w rozmowach telefonicznych z pracownikami szkoły pomówiła (…) o nieprawidłowe zachowania wobec małoletniego syna swojej konkubiny (…) podczas wieczornego czytania książek, co wzbudziło podejrzenia, iż molestuje on tego małoletniego, nadto pomówiła (…), iż wcześniej był zwolniony dyscyplinarnie ze szkoły z takiego powodu, czym naraziła pokrzywdzonego (…) na poniżenie w opinii publicznej i utratę zaufania potrzebnego do zajmowania stanowiska i wykonywania zawodu nauczyciela”.
Barbara M. napisała już odwołanie. – Ludzie nie będą zgłaszać takich spraw, jeżeli osoby takie jak ja będą karane – mówi z przekonaniem.