Puławski SP ZOZ od dłuższego czasu zmaga się z niewystarczającą ilością lekarzy. Z tego powodu zawieszona została działalność oddziału laryngologii. Pojawiają się też problemy z obsadzeniem dyżurów nocnej i świątecznej opieki, o czym dyrektor powiadomił już Narodowy Fundusz Zdrowia.
O tym, że szpital specjalistyczny w Puławach cierpi na niedostateczną ilość personelu medycznego w ostatnią sobotę przekonała się jedna z mieszkanek gminy Żyrzyn. Kobieta poczuła silny ból ucha, który zaczął promieniować na żuchwę. W związku z tym, że w soboty z jej wsi do Puław jeździ niewiele autobusów, a na przystanek ma blisko 2,5 kilometra, do szpitala postanowiła wybrać się autem. Poczekała aż mąż wróci z pracy, wzięła kluczyki i ok. godz. 17 udała się na ul. Bema. Niestety: nocna i świąteczna opieka (NiŚ) tego dnia działała jedynie wirtualnie.
Gdy dotarła na miejsce, drzwi do gabinetu były zamknięte, więc zadzwoniła domofonem. Połączyła się z panią, która przyznała, że żadnego lekarza na dyżurze nie ma. Pracownica SP ZOZ zaproponowała naszej bohaterce skorzystanie z teleporady. Kobieta, stojąc przed szpitalem wybrała zatem numer widniejący na tablicy informacyjnej. Dodzwoniła się bez większego problemu, ale pani doktor na zdalną diagnozę, ani przypisanie leków się nie zdecydowała.
Mieszkanka gminy Żyrzyn wróciła do domofonu zapytać o możliwość uzyskania pomocy (w ramach nocnej i świątecznej opieki) następnego dnia. Dowiedziała się jednak, że w niedzielę na także nie będzie żadnego medyka. W tej sytuacji polecono jej udanie się na Szpitalny Oddział Ratunkowy. W związku z pandemią, normalne wejście na SOR nie jest możliwe. Dla bezpieczeństwa, przed budynkiem stoi kontener, w którym przyjmowani są pacjenci. Niestety, tutaj również dał się we znaki brak personelu.
– Żonę poinformowano, że na dyżurze nie ma laryngologa i zasugerowano wyjazd do Lublina – przyznaje nasz czytelnik, który o wszystkim zdecydował się powiadomić naszą redakcję. Kobieta z nieustającym bólem ucha wsiadła do samochodu i wróciła do domu. Po rozmowie z mężem, zdecydowali się wybrać do szpitala wojewódzkiego na al. Kraśnickiej.
– Tam przyjął nas doktor, który obejrzał ucho i przypisał antybiotyk. Poprosił też żonę, abyśmy zaapelowali do władz o rozwiązanie tej nienormalnej sytuacji, bo nie był to pierwszy taki przypadek – relacjonuje mąż pacjentki.
Niestety: wiele wskazuje na to, że na stole nie ma obecnie żadnego prostego rozwiązania, które gwarantowałoby szybki powrót do normalności. Podstawowym problemem jest niewystarczająca ilość lekarzy.
– Mamy problem z obsadą dyżurów nocnej i świątecznej opieki. Od pewnego czasu lekarzy w naszym szpitalu brakuje. O niebezpieczeństwie wynikającym z tego tytułu poinformowałem już Narodowy Fundusz Zdrowia, który odpowiada za organizację opieki medycznej – mówi Piotr Rybak, dyrektor puławskiego SP ZOZ. – Problem jest poważny, ale musimy sobie z nim poradzić. Robimy wszystko, żeby kolejne dyżury były obsadzone. Przynajmniej do końca tego miesiąca.
Braki widać nie tylko w trakcie weekendów. Z ich powodu zawieszono już działalność oddziału laryngologicznego. Wakaty czekają na obsadzenie. Szkopuł w tym, że nikt się nie zgłasza. Nie pomagają nawet atrakcyjne zarobki, na które to lekarze mogą liczyć nawet w szpitalach powiatowych.
Bez odpowiedniej ilości medyków w systemie, ten coraz częściej zawodzi. Przykład mieszkanki gminy Żyrzyn pokazuje, że wystarczył brak jednego lekarza, by cały mechanizm posypał się na prostym bólu ucha.