SP ZOZ w Puławach po pierwszym półroczu jest milion złotych na minusie z długiem przekraczającym 80 mln zł. Na szczęście, rosną również jego przychody oraz liczba pacjentów. O szpitalu na ostatniej sesji dyskutowali radni powiatowi. Do jednomyślności było daleko
Rada powiatu przyjęła uchwałę oceniającą sytuację finansowo-ekonomiczną puławskiego SP ZOZ. Nie jest ona jednoznacznie zła, ani dobra. Samorządowcy otrzymali raport, w którym za pomocą uniwersalnych wskaźników, przedstawiono najważniejsze zagadnienia, m.in. ocenę zadłużenia, zyskowności, czy płynności. W sumie jednostka uzyskała 21 punktów na 70 możliwych.
Z garści danych, jakie otrzymali radni, każdy z nich wyczytał coś innego. Radna Teresa Gutowska (Koalicja Samorządowa) zwracała uwagę na te fragmenty, które mówiły o problemach. – Raport mówi o niestabilności finansowej i ryzyku utraty płynności. Mamy również ujemny wynik SP ZOZ w tym roku oraz wysokie zadłużenie. Nie twierdzę, że jest to wina dyrektora, ale nie zaklinajmy rzeczywistości przekonując, jak jest świetnie – mówiła.
Jeszcze bardziej negatywnie sytuację w szpitalu ocenił radny Paweł Gajek z tego samego klubu, lekarz pracujący w SP ZOZ. – Ona nie dość, że jest trudna, to uległa pogorszeniu, bo zobowiązania w ostatnim czasie wzrosły o 9 mln złotych. Mamy ponad 200 tysięcy ludzi pod opieką i to generuje nam dług. Trafiają do nas pacjenci z chorobami, które leczy się drogo i za to fundusz da pieniądze albo nie da. Sytuacja jest trudna, co jest winą polityki centralnej – tłumaczył.
Z tym, że nie jest najlepiej zgodzili się wszyscy, ale o tym, że jest gorzej, niż było - już nie. Tutaj oponowali zarówno wiceprzewodniczący rady powiatu Michał Godliński (PiS), jak i dyrektor szpitala Piotr Rybak.
– To prawda, że mamy milion złotych straty po półroczu, ale w 2015 roku było to minus 7,5 mln zł – przypomniał, prosząc jednocześnie o wstrzymanie się ze zbyt wczesnymi ocenami. Jak dodał, rosnące zobowiązania wynikają z rosnących wynagrodzeń, ale w ostatecznym rozrachunku ekonomicznie SP ZOZ ma się znacznie lepiej, niż cztery lata temu. Świadczyć ma o tym rosnący kontrakt, liczba i zaufanie pacjentów, czy też poprawiająca się infrastruktura.
Z kolei Michał Godliński polemizował ze stwierdzeniem, że sytuacja jest zła. – Ona nie jest tak dobra, jak byśmy chcieli, ale z tego raportu nie wynika, że jest zła. Tego stwierdzić nie możemy – przekonywał.
Podobnego zdania był także Janusz Wawerski, przewodniczący rady (PiS). – Pamiętamy sytuację, kiedy szpital stał nad przepaścią. Dobrze, że zrobił wtedy krok do tyłu, a nie do przodu – powiedział. Jeszcze dalej poszedł radny Grzegorz Kuna (PiS). – Gdyby nie zatrudnienie nowego menedżera, tego szpitala by dzisiaj nie było. Spacerowalibyśmy w tamtym miejscu alejami, albo korzystali z supermarketu – stwierdził. Z kolei radny Marek Woch (PiS) przyznał nawet, że ludzie „zachwalają sobie” jakość opieki w puławskim szpitalu.
Emocje z obydwu stron starał się stonować radny Zbigniew Śliwiński („Samorządowcy”). – Nie popadajmy ze skrajności w skrajność. Nie jest tak dobrze, jak byśmy chcieli, ale na pewno nie jest tak źle, jak było kilka lat temu. Z całym szacunkiem podchodzę do tego, co pan dyrektor robi – przyznał. Podobnego zdania był Marian Żaba (PSL). – Nasza służba zdrowia jest po prostu niedoinwestowana. Sytuacja naszego szpitala również nie jest definitywnie dobra, ale w ostatnich latach z mozołem idziemy w odpowiednim kierunku – wyjaśnił.
Ostatecznie, rada powiatu przyjęła większością głosów (12 za, 2 przeciw, 3 wstrzymał się) ocenę ekonomiczną szpitala, a także sprawozdanie z ostatniego półrocza.