Dwa kryształowe wazony, pokojowa antena telewizyjna, gazowa zapalniczka, ozdobna kaseta i linoryt – to korzyści majątkowe, jakie w latach 80. miał otrzymać Stanisław Kieroński, będąc kontaktem operacyjnym Służby Bezpieczeństwa do sprawy o kryptonimie Arka (rozpracowanie oo. Jezuitów)
Sąd Okręgowy w Lublinie orzekł w poniedziałek, 5 czerwca, że oświadczenie lustracyjne złożone w 2010 roku przez obecnego wiceprzewodniczącego Rady Miasta Lublin jest niezgodne z prawdą. Jeśli decyzja, którą wydano na wniosek Oddziałowego Biura Lustracyjnego IPN uprawomocni się, radny straci mandat, nie będzie mógł też przez najbliższe cztery lata startować w wyborach i pełnić funkcji publicznych.
Przypomnijmy. Stanisław Kieroński 18 października 2010 roku ubiegając się o funkcję publiczną radnego Rady Miasta Lublin złożył oświadczenie lustracyjne, w którym stwierdził, że nigdy nie współpracował z organami bezpieczeństwa państwa w latach 1944 – 1990, nie pełnił też służby ani nie był w żadnej formie współpracownikiem tych organów. Oświadczanie zostało zakwestionowane przez Instytut Pamięci Narodowej, który wniósł o stwierdzenie, iż było ono niezgodne z prawdą. Sąd po zapoznaniu się z archiwalnymi dokumentami oraz zeznaniami świadka przychylił się do wniosku IPN.
Ustalono, że Stanisław Kieroński, który na początku lat 80-tych kierował domem kultury przy ul. Dąbrowskiego 14 (dzisiejsza Bernardyńska) był kontaktem operacyjnym służb o pseudonimie KS, nadano mu numer 26060. Został zarejestrowany 21 października 1980 roku do sprawy o kryptonimie Arka. Służby prowadziły działania operacyjne wobec księży z klasztoru Jezuitów, do którego przylegał dom kultury.
Między 20 października 1980 roku, a 25 sierpnia 1983, jak wynika z teczki kontaktów Stanisław Kieroński odbył 20 spotkań z funkcjonariuszem służby bezpieczeństwa. Miał umożliwiać mu przegląd, rejestrację pomieszczeń, informować o planowanych remontach, nowo zatrudnionych osobach, programie zajęć domu kultury. Wprowadzał, co wydaje się dość istotne, grupy instalacyjne techników z zespołu operacyjnego komendy wojewódzkiej milicji, jak to się mówi w żargonie służb zapewniając im legendę, utrzymując że są na przykład hydraulikami. Te działania miały na celu ukrycie podsłuchu zainstalowanego wcześniej przez służby.
Z zachowanych materiałów archiwalnych wynika, że za udzielaną pomoc Stanisław Kieroński otrzymywał gratyfikację materialną. - Dzisiaj wydawać się może ona kuriozalna, ale trzeba zważyć na to, że takie były czasy pierwszej połowy lat 80-tych ubiegłego wieku. Wynika z tej zgromadzonej dokumentacji, że wręczono Stanisławowi Kierońskiemu między innymi dwa kryształowe wazony, pokojową antenę telewizyjną, gazową zapalniczkę, ozdobną kasetę i linoryt – informował sędzia Jarosław Kowalski z Sądu Okręgowego w Lublinie, odczytując wyrok.
Sąd przyznał, że lustrowany Stanisław Kieroński w swoich wyjaśnieniach zaprzeczył temu aby był współpracownikiem służby bezpieczeństwa. – Twierdził, że z racji wykonywanej funkcji zdarzało mu się - co w tamtych czasach uważał za naturalne – spotykanie się z funkcjonariuszami służby bezpieczeństwa, ale te spotkania nie miały charakteru współpracy i nie przekazywał żadnych informacji, ani pomocy tejże formacji – mówił sędzia Kowalski. Te wyjaśnienia w świetle zgromadzonych materiałów archiwalnych zdaniem sądu nie mogą zasługiwać na wiarę, dokumenty są na tyle szczegółowe, sporządzane były przez znaczny okres czasu i sąd wykluczył możliwość przypadkowość czy też pomyłkę.
Wobec Stanisława Kierońskiego sąd orzekł utratę prawa wybieralności w wyborach do Sejmu, Senatu i Parlamentu Europejskiego oraz w wyborach powszechnych organu i członka organu samorządowego, jednostki samorządu terytorialnego oraz organu jednostki pomocniczej na okres 4 lat. Sąd orzekł także zakaz pełnienia funkcji publicznej, o której mowa w art. 4 pk. 2-57 i 61 z ustawy z 18 października 2006 roku. Zasądził również 359,80 zł tytułem zwrotów kosztów procesu.
Wyrok jest nieprawomocny. Stanisławowi Kierońskiemu przysługuje prawo do apelacji do Sądu Apelacyjnego w Lublinie. Czy zostanie ona złożona? Po sprawie pełnomocnik Kierońskiego poinformował, że decyzja zostanie podjęta po spotkaniu z klientem.