Dar pieniężny na rzecz ubogich jest zawsze ważny i bardzo potrzebny, ale w tym dziwnym czasie, który teraz przeżywamy, równie konieczną formą jałmużny będzie zainteresowanie drugim człowiekiem, narażonym na samotność i bezradność, zwłaszcza starszym i chorym. Rozmowa z ks. Józefem Maciągiem, rektorem kościoła Najświętszego Zbawiciela w Lublinie
- Post jest elementem wielu religii?
– Tak, post praktykuje się we wszystkich znanych religiach, ale w chrześcijaństwie ma on wyjątkowy charakter.
- Na czym on polega?
– Chrześcijaństwo jest relacją z Chrystusem, naszym Zbawicielem, Panem i Bogiem, a post ma służyć naszemu otwarciu na tę relację i oczyszczeniu z grzechu, który niszczy miłość i niesie śmierć. Okres liturgiczny, który nazywamy Wielkim Postem to nasze przygotowanie na spotkanie z Chrystusem ukrzyżowanym i zmartwychwstałym, który włącza nas w swoją Paschę - przejście ze śmierci ku zmartwychwstaniu. Chrystus, który bierze na krzyż nasze winy i zmartwychwstaje do życia bez granic, przychodzi do nas poprzez liturgię Wielkiego Postu i Wielkiego Tygodnia, w tym konkretnym momencie naszej egzystencji, żeby nam umożliwić wyjście z sytuacji duchowej śmierci i niejako porwać nas do nowego życia w przyjaźni z Nim, w wolności od tyranii zła, w blasku miłości Boga. Jeśli Mu na to pozwolimy rzecz jasna.
- Możemy więc spojrzeć na czas Wielkiego Postu w sposób optymistyczny; jak na czas wydawania dobrych owoców...
– Owszem. Wielki Post dobrze przeżyty to wbrew pozorom czas radosny. Możemy go nazwać duchowym przedwiośniem, bo właśnie teraz – choć na świecie jeszcze tęga zima – słońce Bożego miłosierdzia zaczyna świecić nad nami coraz dłużej i mocniej, a my widzimy, jak spod topniejącego śniegu w ogrodzie naszej duszy wyłaniają się... zwały śmieci, które trzeba usunąć.
To sprzątanie naszej duszy ze starych grzechów nazywamy pokutą.
Jest ono koniecznym przygotowaniem tej naszej duchowej gleby pod zasiew słowa Bożego, żeby na Wielkanoc mogła nastać dla nas wiosna zmartwychwstania, żeby na nowo zakiełkowała w nas wiara i wzbudziła w nas kwiaty i owoce Ducha Świętego.
- Co to znaczy?
– Do pachnących kwiatów możemy porównać nasze uwielbienie Boga i dziękczynienie za Jego miłość, a owocem Ducha Świętego – jak mówi Apostoł Paweł w Liście do Galatów – są nasze czyny zrodzone ze spotkania z miłością Boga: miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, opanowanie... Święty Paweł wylicza też konkretne przykłady owych toksycznych, duchowych śmieci, które trzeba koniecznie usunąć, żeby nas nie zatruwały i nie niszczyły naszej relacji z Bogiem i ludźmi. Są to: nierząd, nieczystość, wyuzdanie, idolatria, magia, nienawiść, spór, zawiść, wzburzenie, chora ambicja, niezgoda, rozłamy, zazdrość, pijaństwo, hulanki i tak dalej. To jest właśnie nasza Pascha, wielka przemiana, która może stać się naszym udziałem, jeśli pozwolimy Chrystusowi przejść przez nasze życie i w nim zakrólować.
- Ks. Wacław Oszajca, jezuita i poeta z Lublina mówi, że gdy będziemy w okresie Wielkiego Postu zwracać uwagę tylko na to co jemy, a czego nie jemy, czy chodzimy na zabawy czy też nie, to w gruncie rzeczy będziemy zajmować się sobą. A wtedy utkniemy w miejscu. Natomiast jeśli będziemy zajmować się Panem Bogiem, to przyjmiemy inne spojrzenie na świat. Czy tak?
– Ma się rozumieć, że tak. Chrześcijaństwo to nie jałowy rytualizm, ale doświadczenie dynamicznej łaski Boga, która nas uzdalnia do wyjścia z siebie ku Bogu i człowiekowi, ku miłości czyli byciu dla drugiego, na sposób daru. Post, rzecz jasna, jest konieczny w życiu chrześcijańskim, tak samo jak jałmużna i modlitwa. To potrójne duchowe lekarstwo, które zaleca nam Jezus – boski lekarz.
- Lekarstwo na co?
– Jałmużna jest lekarstwem na nasz wrodzony egoizm – chęć gromadzenia dla siebie, by mieć coraz więcej, kupować i konsumować, i stąd czerpać poczucie satysfakcji i bezpieczeństwa. Tymczasem Jezus wskazuje nam inną receptę na życiowy sukces: „Więcej szczęścia jest w dawaniu, a niżeli w braniu”. To, co posiadamy, jest nam dane przez Boga po to, żebyśmy mieli czym się dzielić, naśladując w ten sposób Jego hojność. A dzieląc się z innymi, czynimy ich swoimi braćmi, stajemy się bardziej jedną, Bożą rodziną.
- Zatem jałmużna to nie tylko wrzucenie czegoś do skarbonki w kościele.
– Dar pieniężny na rzecz ubogich jest zawsze ważny i bardzo potrzebny, ale w tym dziwnym czasie, który teraz przeżywamy, równie konieczną formą jałmużny będzie zainteresowanie drugim człowiekiem, narażonym na samotność i bezradność, zwłaszcza starszym i chorym. Przez chwilę rozmowy czy propozycję pomocy w czymkolwiek możemy nieraz uratować takich ludzi przed poczuciem odrzucenia czy nawet rozpaczą.
Inny rodzaj jałmużny, bardzo dziś potrzebny, to nasza wielkoduszność, cierpliwość i łagodność względem tych, z którymi żyjemy na co dzień, a których wady czasem trudno nam znosić. Zamiast zmuszać ich na różne sposoby, by dostosowywali się do naszych oczekiwań, możemy ofiarować im naszą akceptację. Bywa ona dużo skuteczniejszą zachętą do poprawy niż ciągłe walki i kłótnie.
- A post?
– Post polega najprościej mówiąc na rezygnacji z czegoś, co jest naszym codziennym pokarmem, po to, by zrobić w sobie więcej miejsca dla Boga. W Środę Popielcową i Wielki Piątek Kościół proponuje, żeby zrezygnować na przykład z obfitego obiadu, a w jego miejsce zafundować sobie ucztę z kilku rozdziałów Pisma Świętego, zgodnie z tym, co mówi Jezus, że człowiek bardziej jeszcze, niż chlebem, żyje słowem Boga. Warto wejść w to doświadczenie, by się przekonać, jak wspaniale smakuje Ewangelia w połączeniu z kromką chleba i czystą wodą, i jak bardzo taki pokarm odświeża umysł i raduje serce.
Do tego warto jeszcze dodać post od innych rzeczy, które – można powiedzieć – zatykają nam oczy i uszy, i blokują dostęp słowa Bożego do nas: post od toksycznego hałasu, od nadmiaru zbędnych informacji atakujących nas z migoczących ekranów telewizora, komputera i telefonu, od nadmiernego przywiązania do tzw. komunikatorów, które łatwo przechodzi w uzależnienie i skutecznie niszczy komunikację z bliskimi. Jeżeli pozwolimy sobie na taki post, będziemy mogli uświadomić sobie, jak wspaniale smakuje cisza, i jakie niesie wytchnienie.
W tej ciszy dużo łatwiej usłyszymy Boga, drugiego człowieka i… samego siebie. Post to bardzo zdrowa rzecz.
- Trzecie lekarstwo to modlitwa?
– Modlitwa jest lekarstwem na naszą pychę czyli taką roszczeniową postawę, która każe nam domagać się od Boga, żeby spełniał nasze niekończące się prośby i oczekiwania, ale zapomina zapytać Boga, o co On chciałby nas poprosić. A przecież prawdziwa modlitwa polega przede wszystkim na słuchaniu tego, co On ma nam do powiedzenia. Modląc się często i wytrwale uczymy się rozumieć język, którym Bóg mówi do nas poprzez Pismo Święte, nasze sumienie, fakty z naszego życia, innych ludzi.
- W czasie Wielkiego Postu wyraźniej widzimy swoją słabość i grzeszność. Możemy też chyba łatwiej zauważyć, jak bardzo Bogu zależy na nas?
– Tak jest. Bóg przez swoją miłość do nas wzywa nas do pokuty. Raz w roku wezwanie to przybiera formę popiołu na naszych głowach. To ciekawy i mocny znak, obecny już w liturgii pierwotnego Kościoła. Stosowano go wobec publicznych grzeszników, którzy jako chrześcijanie dopuścili się wyjątkowo ciężkich grzechów: zabójstwa, cudzołóstwa lub apostazji. Posypanie głowy popiołem rozpoczynało ich drogę pokuty, trwającej nieraz całe lata, po której, gdy zaczynali dawać znaki prawdziwego nawrócenia, dostępowali pojednania i byli na nowo dopuszczani do udziału w Eucharystii.
Jeśli więc dziś Kościół aplikuje znak popiołu wszystkim bez wyjątku wierzącym, to jest to dla nas mocny sygnał, że w każdym z nas może tkwić utajony zabójca, cudzołożnik i apostata, i że każdy z nas ciągle potrzebuje nawrócenia. Czy to przesada? Chyba nie, bo Pismo Święte mówi, że ten, kto nienawidzi brata, jest zabójcą, a ten, kto patrzy na drugą osobę jak na rzecz do chwilowego wykorzystania bez respektu dla jej godności, dopuszcza się cudzołóstwa. Papież Benedykt XVI mówił też o powszechnej dziś „cichej apostazji” czyli porzuceniu naśladowania Chrystusa przy zachowaniu zewnętrznych pozorów religijności. Żyjąc w takiej atmosferze dzisiejszego świata nie możemy nie brać pod uwagę, że wywiera ona także na nas jakiś negatywny wpływ. I dlatego powinniśmy zupełnie serio przyjąć wezwanie, by się nawracać i wierzyć Ewangelii.
- Skoro Bogu tak bardzo zależy na nas, to chyba mamy z czego się cieszyć.
– Owszem! We wspomnianej Ewangelii na Środę Popielcową Pan Jezus zaznacza, że post i pokuta to czas trudny, ale radosny. Czas duchowej wiosny. Tylko hipokryci – mówi Chrystus – przeżywają ten czas z ponurą twarzą. Jesteśmy zaproszeni – powtórzmy raz jeszcze – do sprzątania ogrodu naszej duszy, by mógł do niego zawitać boski Ogrodnik, Chrystus zmartwychwstały, i zasiać w nim pokój, miłość i radość paschalną.