Sukces ma wielu ojców – w przypadku 2-metrowego suma złowionego w Bugu tym prawdziwym tatą jest Sebastian Radzio, wędkarz koła Polskiego Związku Wędkarskiego „Sieja” z Włodawy. Tym przyszywanym zaś mężczyzna, który zdjęcie gigantycznego suma zamieścił w internecie jako swoją zdobycz
Namierzałem tę rybę od dłuższego czasu, wiedziałem, że jest duża, ale nie sądziłem, że aż tak. Udało mi się ją zatrzymać dopiero po około 50 metrach. Cały hol trwał ponad pół godziny – chodziłem za rybą po brzegu, przedzierałem się przez zarośla – opowiada pan Sebastian. – W ostatniej fazie holu, przy brzegu, ryba ostatnim zrywem połamała mi szczytówkę. Dzięki pomocy kolegi udało mi się ją szczęśliwie podebrać. Ten sum jest moją rybą życia.
Problem w tym, że tą rybą pochwalił się zupełnie inny mężczyzna; na swoim profilu na Facebooku zamieścił zdjęcie ze złowionym rzekomo przez niego gigantem. Kiedy rozmawialiśmy z nim w ubiegłym tygodniu, powiedział, że nie chce rozgłosu. Po pewnym czasie zdjęcie z sumem zniknęło z internetu. Teraz wyjaśniło się, kto jest rzeczywistym zdobywcą.
– Ja już tę sprawę odpuściłem, nie mam czasu na tego pajaca – dodaje Sebastian Radzio. – Chciał być sławny, to jest. Już wystarczająco się ośmieszył. Włodawa to nie jest jakaś metropolia i wiadomo było, że cała sprawa prędzej czy później się wyda. Do tej pory nie odezwał się do mnie, nie próbował wyjaśniać tego, co się stało. Ale z drugiej strony – co by mi przyszło z jego przeprosin? Dla mnie to już zamknięty rozdział. Kontaktowała się ze mną tylko jego mama, tłumaczyła, że syna poniosła fantazja.
Dodaje, że mężczyznę, który afiszował się z jego zdobyczą, zna tylko z widzenia. – Ten człowiek nie należy chyba nawet do żadnego koła wędkarskiego. Wykorzystał okazję, że zostawiłem rybę na brzegu szukając kluczyków do samochodu. Wtedy musiał zrobić zdjęcia – mówi Radzio.
– Chcemy załatwić tę sprawę polubownie. Zależy nam, żeby ten mężczyzna przeprosił Sebastiana Radzio, który zgłosił się do nas po całej sprawie. Chcemy też, żeby w mediach, które opisały tę historię, pojawiły się sprostowania – mówi Igor Gruszecki, prezes koła PZW Włodawa.
Wczoraj nie udało nam się skontaktować z mężczyzną, który podszył się pod wędkarza.