Miał być przełom w sprawie nielegalnie składowanych we Włodawie tysiąca ton odpadów. Przedsiębiorca, który je sprowadził zapewniał, że pozwolenie na taką działalność, której odmówił mu starosta włodawski, obiecał mu starosta bialski. Ale ten ostatni zaprzecza
Zgodnie z tym, co usłyszeli urzędnicy, właściciel firmy WKA Recykling Waldemar Sakowiec wymagane pozwolenie od starosty bialskiego ma otrzymać w połowie września. Wtedy też zamierza przewieźć odpady do jednej z miejscowości w powiecie bialskim. Jego oświadczenie w tej sprawie zostało zapisane 8 sierpnia w protokole kolejnej kontroli przeprowadzonej przez Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska. Uczestniczyli w niej także strażnicy miejscy, właściciel posesji oraz przedstawiciele miasta.
– Nie mamy podstaw, aby podważać deklarację przedsiębiorcy – powiedziała nam wówczas Katarzyna Kania z Urzędu Miejskiego we Włodawie. – Bez względu na to, czy otrzyma od starosty bialskiego zgodę na postulowaną przez niego działalność gospodarczą, czy nie, i tak przygotowujemy decyzję nakazującą mu usunięcie odpadów z dzierżawionej działki.
Deklarację przedsiębiorcy w piśmie do naszej redakcji podważył natomiast sam starosta bialski, Mariusz Filipiuk. Napisał wprost, że „Starostwo Powiatowe w Białej Podlaskiej oficjalnie dementuje informację dotyczącą przedsiębiorstwa WKA Recykling z siedzibą we Włodawie, które rzekomo wystąpiło z wnioskiem do tutejszego organu o uzyskanie pozwolenia lub zezwolenia w zakresie gospodarowania odpadami na terenie powiatu bialskiego”.
Tymczasem Waldemar Sakowiec twierdzi, że w bialskim starostwie był kilka razy i na koniec złożył wniosek o pozwolenie na działalność gospodarczą.
– W starostwie rozmawiałem z pracownikiem Wydziału Ochrony Środowiska – tłumaczy Sakowiec. – Wyjaśnił mi, jak wypełnić wniosek i gdzie go złożyć, co też uczyniłem. Kiedy tylko zostanie pozytywnie rozpatrzony, na swój koszt przewiozę odpady z Włodawy w inne miejsce. Gdzie, tego jeszcze nie chcę zdradzać.
Sakowiec nie poddaje się. Twierdzi, że ze zgromadzonych we Włodawie odpadów może odzyskać surowce warte ponad 1 mln zł. Zapewnia, że sprowadzając je nikomu nie chciał zaszkodzić.
W magazynach i pod gołym niebem w centrum Włodawy góra śmieci wyrosła w ciągu niespełna roku. W końcu z uwagi na serię pożarów takich składowisk w kraju sprawą zajęły się zarządy kryzysowe miasta i powiatu. Hałda odpadów jest szacowana na około tysiąc ton. Ostatnie dwa tiry ze śmieciami dotarły tam 4 czerwca. Częściowo rozładowane zostały zatrzymane przez policję jako dowody w sprawie. W końcu decyzją samego głównego inspektora ochrony środowiska samochody z ładunkiem już legalnie zostały skierowane do dawnej bazy SKR w Zofiówce w powiecie łęczyńskim.
Jak nas już w czerwcu zapewnił starosta włodawski Andrzej Romańczuk, właściciel firmy WKA Recykling odwiedził jego urząd kilkakrotnie, pytając o warunki otrzymania zgody na taką działalność. Nigdy jednak wniosku o wydanie takiej zgody nie złożył.
Sprawą zajmuje się włodawska prokuratura. Między innymi analizuje dokumenty przewozowe przedstawione przez przedsiębiorcę. Wynika z nich, że kolejne transporty odpadów, między innymi z Danii, miały trafiać do innych przedsiębiorców w różnych częściach kraju. Po drodze były przez niego przekierowywane do Włodawy. Okazało się też, że przedsiębiorcy figurujący w dokumentach jako odbiorcy nic o dostawie nie wiedzieli, bądź dawno zawiesili działalność.
Dotychczas zgromadzony materiał prokuratura udostępniła miejskim urzędnikom.
– Zapoznajemy się z nim pod kątem decyzji, jaką w tej sprawie będzie musiał podjąć burmistrz – mówi Katarzyna Kania. – Zgodnie z ustawą o odpadach decyzja ma precyzować termin i sposób ich usunięcia.