Wójt Trzeszczan w powiecie hrubieszowskim miał tak duże zaległości, że poszedł na urlop przymusowy. Prezydent Zamościa dopiero w tym roku weźmie wolne za rok 2020. Samorządowcy tłumaczą, że nie odpoczywają wcale nie dlatego, że nie chcą. Powód jest inny – nie mają czasu na wakacje.
– Nie jestem pracoholikiem. Naprawdę lubię mieć czas dla siebie i dla rodziny. Tyle, że nie zawsze się da – zarzeka się Stanisław Czarnota, wójt gminy Trzeszczany.
O jego zaległościach urlopowych, jeszcze z lat 2020 i 2021, sięgających łącznie blisko 80 dni, napisała Kronika Tygodnia. Sprawa ujrzała światło dzienne, bo nagłośnili ją opozycyjni radni, którzy dowiedzieli się o tym z kontroli Regionalnej Izby Obrachunkowej. Zgłosili to do inspekcji pracy. Podejrzewali, że Stanisław Czarnota gromadzi urlop, by na koniec kadencji pobrać ekwiwalent za wszystkie niewykorzystane dni wolne.
– Nigdy nie wziąłem ani złotówki ekwiwalentu (poprzednią kadencję kończył w 2018 z zaległością urlopową na poziomie 25 dni, które przeniesiono mu na kadencję obecną – red.) i nigdy nie zamierzałem tego robić – zarzeka się wójt Trzeszczan.
Po kontroli PIP został zobligowany do tego, aby jednak dni wolne wykorzystać. I się dostosował. – Teraz jestem kolejny tydzień na urlopie do 21 października. Mam chyba jeszcze 38 dni. Na 24 października muszę wrócić, bo mamy sesję. A później się zobaczy. Postaram się, aby do końca roku zaległości już nie było. Może się uda – mówi wójt Czarnota.
Tłumaczy, że przez rok (od lipca 2021 do lipca 2022) pracował bez sekretarza i zastępcy (obecnie obie te funkcje łączy Paweł Lipski), a nawał obowiązków nie pozwalał mu na to, żeby nie pojawiać się w pracy.
Bez wójta ani rusz
Innym wójtom jest równie trudno odpocząć?
Ryszard Gliwiński, który w gminie Zamość rządzi już od 2000 roku przyznaje, że ok. 10 lat temu był moment, że uzbierało mu się ponad 70 dni urlopu.
– A ponieważ nie chciałem brać pieniędzy, to musiałem to na siłę wykorzystywać. To nie było dobre. Postanowiłem, że więcej do takiej sytuacji nie dopuszczę. Dlatego teraz zaległości żadnych nie mam, ale np. tegoroczny urlop jeszcze czeka. Spróbuję do końca roku wyjść na zero – obiecuje Gliwiński.
Ale dodaje, że łatwo wcale nie będzie. Bo zwłaszcza w małych samorządach specyfika obowiązków jest taka, że czasem nie można nie być w pracy.
– A nawet jak już wezmę wolne, to często muszę urlop przerywać, żeby gdzieś się pojawić czy podjąć jakąś decyzję. Bywa, że jeżeli nawet nie muszę być osobiście, to całymi dniami i tak wiszę na telefonie – opowiada wójt gminy Zamość.
Zapraszają to trzeba jechać
– Dokładnie tak to wygląda. Jest wiele decyzji, które podjąć może tylko wójt. I wiele sytuacji, w których osobista obecność jest konieczna – mówi Wiesława Sieńkowska, już szóstą kadencję wójt gminy Komarów-Osada.
Przyznaje, że jej także zdarzało się „zmagazynować” dni wolne i raz nawet miała wypłacany ekwiwalent. – W tym momencie zaległości już nie mam, ale tegoroczny urlop jeszcze mi został. Najpóźniej do początku przyszłego roku postaram się go wykorzystać – deklaruje.
Także wójt Suśca drugą kadencję potwierdza, że wzięcie urlopu w wiejskiej gminie nie jest sprawą prostą. I wcale nie wynika to z niewłaściwej organizacji pracy.
– Ludzie zapraszają wójta. Chcą, by się pojawił. Gdyby się nie pojechało, mogłoby to być traktowane jako afront – tłumaczy Zbigniew Naklicki. Przyznaje, że zaległy urlop ma. – Dlatego od 16 listopada idę na trzy tygodnie wolnego – zapowiada.
Prezydentowi jest łatwiej?
Sprawdziliśmy, jak na urlopy chodzą szefowie samorządów w miastach.
Jeśli chodzi o prezydenta Lublina i czwórkę jego zastępców, to tylko Beata Stepaniuk-Kuśmierzak, zastępczyni ds. kultury i sportu ma do wykorzystania 17 dni urlopu z zeszłego roku i cały tegoroczny. Pozostali zaległości nie mają. Prezydent Krzysztof Żuk ma jeszcze 21 dni tegorocznego urlopu, jego zastępca Artur Szymczyk (do spraw inwestycji) – 26, Monika Lipińska (ds. społecznych) – 10, zaś Mariusz Banach (od oświaty) – 17.
Ale już prezydent Zamościa Andrzej Wnuk mógłby wypoczywać bardzo, bardzo długo. Ma jeszcze 10 dni urlopu za 2020 rok, 26 za 2021 i tyle samo za bieżący. Jego zastępczyni Annie Marii Antos zostało 18 dni za rok zeszły i cały urlop tegoroczny.
– Zamość to duże miasto z wieloma inwestycjami. W poprzedniej kadencji pracowaliśmy bez sekretarza, w obecnej przez rok miałem tylko jednego zastępcę, a sekretarz był długi czas na zwolnieniu lekarskim. Natomiast w trakcie pandemii, a później w związku wojną na Ukrainie wiele tygodni pracowaliśmy w urzędzie przez siedem dni w tygodniu – tłumaczy prezydent Zamościa.
Ale zapewnia, że urlop z roku 2020 na pewno w tym wykorzysta. Zaplanował już wyjazd na narty z synem.
Auto zamiast wolnego
W poprzedniej kadencji przysługującego mu urlopu również nie wziął w całości. Za rok 2016 zostały mu 22 dni, za 2017 – 26, a za 2018 – 24. Wówczas naliczono mu ekwiwalent w wysokości ponad 37 tys. zł brutto.
– Na rękę to było 20 tysięcy z groszami. I tłumaczyłem się z tych pieniędzy przed CBA, które po informacji od jednego z radnych sprawdzało, skąd miałem środki na zakup auta. A ja właśnie dzięki temu ekwiwalentowi mogłem sobie kupić samochód – wspomina Wnuk.
Zapewnia, podobnie jak Stanisław Czarnota, że bardzo chętnie wykorzystywałby urlop, gdyby tylko pracy i obowiązków miał mniej.