Spanikowałam, kiedy zobaczyłam na swojej posesji na wsi lisa. Wtedy postanowiłam zaszczepić przeciwko wściekliźnie moje koty – przyznaje pani Agnieszka, która ma dom w Rąblowie w koło Wąwolnicy. W związku z sytuacją na Mazowszu, lubelski wojewódzki lekarz weterynarii chce wprowadzić obowiązek szczepienia tych zwierząt w czterech ościennych powiatach.
Zapowiedź złożenia wniosku do wojewody lubelskiego zapowiedział dzisiaj w rozmowie z Dziennikiem Paweł Piotrowski, lubelski wojewódzki lekarz weterynarii. Chodzi o obowiązkowe szczepienie kotów przeciwko wściekliźnie. Obecnie takiemu obowiązkowi podlegają jedynie właściciele psów, które trzeba szczepić co roku. Ci, którzy uchylają się od tego obowiązku, mogą dostać do 500 zł mandatu.
Futrzaki do szczepień
We wtorek mieszkańcy Mazowsza dostali alerty z Rządowego Centrum Bezpieczeństwa o wściekliźnie w ich województwie. Komunikat brzmiał: „Uwaga, nowe przypadki wścieklizny. Proszę o utrzymywanie zwierząt domowych i gospodarskich w zamknięciu oraz szczepienie psów i kotów przeciwko wściekliźnie”.
I to ostrzeżenie ma już przełożenie na nasze województwo. Obowiązkowe szczepienia swoich kotów mają przeprowadzić mieszkańcy powiatów opolskiego, puławskiego, ryckiego i łukowskiego, a więc graniczących z Mazowszem. Właściciele zwierząt mają też zostać zobowiązani do trzymania czworonogów w zamknięciu.
– Koty są szczepione przeciwko wściekliźnie raczej sporadycznie. To są pojedyncze przypadki, można je zliczyć na palcach jednej ręki – przyznaje lekarz weterynarii pracujący w jednej z lecznic w Opolu Lubelskim. – Czy jak będzie obowiązek, to ludzie będą szczepić koty? Podejrzewam, że na początku na pewno będzie jakieś zainteresowanie, a później zobaczymy. Większość osób trzyma jednak koty w mieszkaniach, nie są wypuszczane na zewnątrz.
– Myślę, że ludzie przyjadą szczepić swoje koty, ponieważ zmienia się podejście do tego problemu – podejrzewa z kolei lekarka, która prowadzi gabinet weterynaryjny na terenie gminy Poniatowa. Przyznaje jednak, że obecnie przypadki szczepienia kotów przeciwko wściekliźnie należą do rzadkości.
Przed tą chorobą chroni swoje koty pani Agnieszka, która ma dom w Rąblowie. – Przeciwko wściekliźnie zaczepiłam dwa swoje i jednego bezdomnego, który często przychodzi do nas na jedzenie – mówi.
Niebezpieczna dla zwierząt i ludzi
Wścieklizna jest jedną z najdłużej znanych i najgroźniejszych chorób odzwierzęcych. To wirusowa choroba zakaźna, która dotyka centralny układu nerwowego. Są na nią wrażliwe wszystkie gatunki ssaków, w tym także ludzie. „Okres inkubacji choroby wynosi od kilku dni do kilku miesięcy. Wirus wścieklizny jest wrażliwy na wysoką temperaturę i światło słoneczne, ale jednocześnie jest wysoce odporny na niskie temperatury” – czytamy na stronie internatowej Głównego Inspektoratu Weterynarii. „Przenosi się głównie poprzez kontakt śliny zakażonego zwierzęcia z uszkodzoną skórą lub błoną śluzową (pogryzienie).
W naszym kraju wściekliznę najczęściej przenoszą lisy, dlatego też odbywają się szczepienia tych zwierząt (szczepionki są zrzucane z samolotów).
Na podstawie danych Wojewódzkiego Inspektoratu Weterynarii w Lublinie, w naszym regionie w 2020 r. odnotowano cztery przypadki wścieklizny, w ub. roku ani jednego.
Groźny, bo nieuleczalny
Zastępca głównego lekarza weterynarii Krzysztof Jażdżewski podkreślił w TVN24, że wirus ciągle jest zagrożeniem przez to, że jest nadal nieuleczalny. Wyliczył, że w zeszłym roku wykryto 109 przypadków wścieklizny na Mazowszu, z czego najwięcej w powiecie otwockim – 50. W powiecie garwolińskim stwierdzono 16 przypadków, a w samej Warszawie – 18. Niepokojąca sytuacja jest także w Radomiu i okolicy tego miasta. Chorują przede wszystkim listy, ale też psy i koty.