Tuż po pierwszej turze wyborów samorządowych pojawiły się pogłoski mówiące o tym, że w puławskim ratuszu lawinowo rośnie liczba wniosków o wpis do rejestru wyborców. Sprawdziliśmy - po wyborczej niedzieli złożono ich tylko 10, a w całym miesiącu około 70.
Po wyborczej niedzieli 21 października w Puławach pojawiła się plotka o tym, jakoby Urząd Miasta notował wyjątkowo wysoką ilość wniosków o wpis do rejestru wyborców. Według tej teorii, jeden z komitetów miał przekonywać mieszkańców gminy Puławy, Janowiec, Końskowola i innych, by składali wnioski o wpis, którzy umożliwi im głosowanie w wyborach na prezydenta miasta. Cały proceder miał się odbywać z "przymykaniem oka" na weryfikację prawdziwości oświadczeń dot. stałego przebywania na terenie Puław. Jeśli okazałoby się, że w niewyjaśnionych okolicznościach do puławskich wyborów dokoptowane zostałyby setki zwolenników jednego z kandydatów, mogłoby to mieć realny wpływ na wynik drugiej tury wyborów. Postanowiliśmy to sprawdzić.
Okazało się, że niepokojące "informacje" o lawinie wniosków nie znalazły potwierdzenia w danych liczbowych. Według danych otrzymanych z Urzędu Miasta Puławy, od 22 października (po pierwszej turze wyborów) do ostatniego poniedziałku, Wydział Spraw Obywatelskich zanotował jedynie 10 wniosków o wpis do rejestru. W ciągu całego miesiąca było ich natomiast 63 (licząc do 29 października), z czego 4 zostały odrzucone.
Urzędnicy zapewniają ponadto, że składane oświadczenia są weryfikowane. Nie widać także podstaw do tego, by nabrać przekonania, że osoby składające wnioski to zwolennicy tego samego kandydata na prezydenta. Warto dodać natomiat, że jeśli łączna liczba rejestrujących się w październiku dojdzie do 100, będzie to stanowiło ok. 0,25 proc. osób uprawnionych do głosowania.