Rozmowa z Januszem Groblem, kandydatem na prezydenta miasta w drugiej turze wyborów samorządowych w Puławach.
• Jak Pan ocenia te ostatnie 24 lata dla Puław? Czy był to okres rozwoju, czy nietrafionych inwestycji i straconych szans?
Janusz Grobel: Miasto 24 lata temu wymagało wielu wyzwań, budowy wodociągów, sieci gazowych, kanalizacji, dróg. I my to robiliśmy, projektowaliśmy i budowaliśmy ścieżki rowerowe, przestrzenie publiczne. Powstał Skwer Niepodległości, Park Solidarności, bulwary i nowe nabrzeże Wisły. Dobrze pamiętam, jak z rzeki, z okolic osiedla Kołłątaja, wyciągnęliśmy ponad 500 opon. Nasz stadion kwalifikował się do zamknięcia, zarówno jako arena sportowa, jak i zaplecze - wybudowaliśmy nowy razem z parkiem wodnym. Zmodernizowaliśmy szkoły, szkolne boiska, przedszkola, oddziały szpitalne. Niektórzy mówią, że nietrafioną inwestycją jest Puławski Park Naukowo-Technologiczny, a ja podkreślam, że budując go za 10 proc. wartości, pozyskaliśmy majątek warty 115 mln złotych. To jest inwestycja w przyszłość, potencjał do badań, rozwoju, inkubacji przedsiębiorstw.
• W swojej kampanii często powtarza pan słowo „skuteczność”. Mógłby pan wymienić przykłady wskazujące to, co udało się dzięki niej zrobić dobrego dla naszego miasta?
Dzisiaj niewiele osób to pamięta, ale był czas, kiedy o pierwszym etapie obwodnicy nikt nie chciał słyszeć. Ta inwestycja była odrzucana i wykreślana z rządowych planów. Moja determinacja, przy współpracy rady miasta, doprowadziła do tego, że ostatecznie tę drogę udało nam się niemal „kolanem wepchnąć” do planu. Pomogły w tym częste wyjazdy do Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad oraz Ministerstwa Infrastruktury. Skutecznie pozyskiwaliśmy także środki zewnętrzne, zarówno te unijne, jak i krajowe. To były setki milionów złotych.
• Jakie najważniejsze sprawy dla miasta chciałby pan załatwić, w ciągu najbliższej, 5-letniej kadencji?
Chcielibyśmy, żeby ludzie młodzi mieli szansę pozostać w naszym mieście. Otworzymy nową szkołę mistrzostwa sportowego oraz poszerzymy ofertę kulturalną na bazie Domu Chemika, mediateki i Pałacu Marynki. Zadbamy również o osoby starsze budując nowy obiekt dla seniorów. Mam pomysły na rozwój gospodarczy i plany dotyczące rozwoju infrastruktury drogowej. Proponujemy bezpłatne bilety MZK dla uczniów naszych szkół, mieszkających w Puławach. Mamy pomysł na modernizację przychodni przy ul. Centralnej. Ważnym zadaniem jest także organizacja nowego targowiska, które powstanie przy ul. Dęblińskiej.
• Czy w przypadku zwycięstwa, rozważa pan koalicję z Prawem i Sprawiedliwością, np. za cenę stanowiska wiceprezydenta?
Nie czas o tym mówić przed wyborami. Dotychczas zawsze udawało się zawierać koalicje przede wszystkim dla dobra miasta. Wierzę, że tak będzie i tym razem, ale do tanga zawsze trzeba dwojga.
• Co Puławy mogą stracić, jeśli prezydentem, po drugiej turze, zostanie pański konkurent?
Ja nie uzurpuję sobie prawa do oceniania moich konkurentów – ocena należy do mieszkańców. Przed nami trudne czasy, wiele działań, które planujemy, wymaga skomplikowanej inżynierii finansowej. Ja posiadam przygotowanie zawodowe, kwalifikacje i doświadczenie, które w tym pomagają. Jestem gwarantem tego, że to co zostało już rozpoczęte, zostanie dokończone, a to, co mamy w programie - wykonane.
• W trakcie kampanii wyborczej, niektórzy wypominają panu wiek oraz socjalistyczną przeszłość, uczestnictwo w ZSMP oraz PZPR. Co chciałby pan im powiedzieć?
Jest takie przysłowie, że młody idzie szybciej, ale starszy zna drogę. Popatrzmy na to szerzej. Prezydentem USA jest znacznie starszy ode mnie Donald Trump. Inny przykład to prezydent Rzeszowa, który ma skończone 78 lat. Wiek to nie przeszkoda, najważniejsze są kompetencje. Co do drugiej części pytania, uważam, że niektórym brakuje argumentów. W PRL-u, bez członkostwa w partii, nie można było zostać kierownikiem. Ja w tamtym okresie byłem projektantem, a następnie zastępcą naczelnika i sądzę, że wiele osób z tamtego okresu może wystawić mi pozytywne świadectwo. Ja również mogę sobie dzisiaj spokojnie spojrzeć w lustro. I nie obnoszę się z tym, ale proszę zapytać ludzi Solidarności, czy pierwsze biuletyny „S” nie były przypadkiem drukowane na powielaczach w Urzędzie Miasta za moim przyzwoleniem.