Przeglądarka, z której korzystasz jest przestarzała.

Starsze przeglądarki internetowe takie jak Internet Explorer 6, 7 i 8 posiadają udokumentowane luki bezpieczeństwa, ograniczoną funkcjonalność oraz nie są zgodne z najnowszymi standardami.

Prosimy o zainstalowanie nowszej przeglądarki, która pozwoli Ci skorzystać z pełni możliwości oferowanych przez nasz portal, jak również znacznie ułatwi Ci przeglądanie internetu w przyszłości :)

Pobierz nowszą przeglądarkę:

Kraj Świat

13 stycznia 2023 r.
18:50

Wypadek radiowozu z nastolatkami. "Policjanci stali i się uśmiechali". WIDEO

0 A A

Moja córka zaczęła krzyczeć: „Gdzie nas zabieracie? Nie chcę nigdzie jechać!” – opowiada matka 17-latki, która uczestniczyła w wypadku radiowozu w Dawidach Bankowych. Rodzina dziewczyny zarzuca policji próby tuszowania sprawy i oczernianie dziewcząt poszkodowanych w wypadku.

AdBlock
Szanowny Czytelniku!
Dzięki reklamom czytasz za darmo. Prosimy o wyłączenie programu służącego do blokowania reklam (np. AdBlock).
Dziękujemy, redakcja Dziennika Wschodniego.
Kliknij tutaj, aby zaakceptować

- Moja córka mówi: „Mamuś, jak widziałam, że zbliżamy się do drzewa i kierowca próbuje jeszcze ręcznym hamować, który wyrwał - myślałam, że cię już więcej nie zobaczę” – przywołuje matka 17-latki.

- Jak zobaczyłem siostrę, to pół twarzy było we krwi. A oni kazali im spi…, takich słów użyli – denerwuje się brat nastolatki.

Pożar

Zdarzenie miało miejsce 2 stycznia. Wieczorem w okolicach Raszyna, dwoma samochodami jechała grupa znajomych nastolatków. Wśród nich była 17-letnia dziewczyna, która z matką mieszka za granicą, a do Polski przyjechała tylko na święta.

- Oni jechali się z kimś spotkać, jak to młodzi – jeżdżą po okolicy. Koło obwodnicy zobaczyli pożar, paliły się śmieci i trawy. Dzieciaki próbowały gasić to same, ale nie wyszło im, więc wezwali straż. Strażacy mówili, że dobrze, że zadzwonili, bo mogło się to szybko rozprzestrzenić – relacjonuje brat 17-latki.

- Jeszcze pochwaliłam dzieciaki, że dobrze się zachowały, że zareagowały, widząc pożar. Chłopcy próbowali gasić to swoimi gaśnicami samochodowymi – dodaje matka 17-latki.
Na koniec, po interwencji strażaków, na miejsce pożaru przyjechał radiowóz. Zainteresowanie funkcjonariuszy miała wzbudzić starsza o dwa lata koleżanka 17-latki.

- Policja zaczęła spisywać młodzież. Sprawdziła ich trzeźwość alkomatem. Nikt z nich nie był pod wpływem alkoholu i zaczęły się niewybredne żarty w kierunku starszej koleżanki córki, tej 19-letniej – mówi matka 17-latki.

- Pojawiały się jakieś podteksty seksualne policjantów w kierunku dziewczyn. O kogucie, że nie takiego mogą pokazać, czy włączyć. Odjeżdżając, zawołali jedną z dziewczyn do środka, ona bała się wsiąść sama i pociągnęła drugą, młodszą, moją siostrę – opowiada brat 17-latki.

- Złapała moją córkę za rękę i chciała, żeby z nią wsiadła. Bała się tam sama wsiąść. Moja córka z nią wsiadła, ale chłopak mojej córki próbował ją zatrzymać. Mówił: „Nie wsiadajcie!” Córka się wyrwała, bo nie chciała zostawić tej koleżanki – relacjonuje matka 17-latki.

- Po tym, jak dziewczyny wsiadły, policjanci wypełniali jakieś protokoły przez chwilę, a jak skończyli, to ruszyli z piskiem opon – mówi brat 17-latki.

- Moja córka zaczęła tam krzyczeć: „Gdzie nas zabieracie? Nie chcę nigdzie jechać!” – przywołuje matka 17-latki.

Nastolatki miały siedzieć z tyłu radiowozu.

- Siostra mówiła, że myślała, że jadą ze 150 km/h. Krzyczały, chyba dwukrotnie, że nie mają pasów. Ale nie otrzymały od nich odpowiedzi. Siostra mówiła, że na pierwszym zakręcie ledwo się wyrobili – mówi brat 17-latki. I podkreśla: - Jeżeli policjanci chcieliby jechać do komendy, albo odwieźć dziewczyny do domu, to musieliby pojechać w prawo, w stronę Raszyna, a oni pojechali w drugą stronę. Na kolejnym zakręcie się nie wyrobili i uderzyli w drzewo.

Obie dziewczyny miały o własnych siłach wydostać się z rozbitego radiowozu. Jednak najbardziej zaskakujące miało być zachowanie policjantów tuż po wypadku.

- Córka poczuła, że ma krew w buzi i strasznie bolała ją głowa. Chciało jej się wymiotować. Bardzo źle się czuła. Młodszy policjant podszedł do niej, chciał zobaczyć, czy żyją, czy są przytomne, a ten drugi policjant krzyknął do dziewcząt, cytuję: „Spi…” – przywołuje matka 17-latki

- Policja nie pozwoliła wezwać karetki do poszkodowanych – dodaje brat 17-latki.

Z miejsca wypadku poszkodowane nastolatki odebrali ich znajomi. Młodsza z nich trafiła do szpitala ze złamanym nosem i urazami szczęki.

„Uśmiechali się między sobą”

Z kolei brat 17-latki pojechał na miejsce wypadku.

- Oprócz dwóch policjantów stała jakaś pani, nie wiem, czy była z komendy, czy skąd. Była normalnie ubrana, elegancko, w fordzie mondeo na poznańskich blachach. Najbardziej zbulwersowało mnie to, że oni stali i uśmiechali się między sobą, tak jakby sobie żartowali razem z tą kobietą. Dobre humory, jakby nic się nie stało – opowiada mężczyzna. I dodaje: - Miny im dopiero zrzedły, jak powiedziałem, że jestem bratem jednej z poszkodowanych i nie odpuścimy tej sprawy. Próbowali utrudniać mi robienie zdjęć. W radiowozie znaleźliśmy paznokieć jednej z dziewczyn.

Z relacji mężczyzny wynika, że zadzwonił na 112.

- Wezwałem pomoc, żeby ktoś tu się pojawił, żeby chociaż ich spisali. Po godzinie, może dwóch przyjechał komendant z Pruszkowa, który na początku twierdził, że dziewczyn nie było w ogóle w samochodzie. Dopiero po tym, jak pokazaliśmy zdjęcia, to stwierdził, że nie uda się zaprzeczyć, że one tam były – mówi brat 17-latki.

Kiedy można wsiąść do radiowozu?

W jakich sytuacjach policjant może nakazać zajęcie miejsca w radiowozie, a w jakich przekracza swoje uprawnienia?

- Jak ktoś popełnił wykroczenie, przestępstwo, to można w ramach czynności zwrócić się, by wsiadł do radiowozu, celem dalszych czynności. Może to być też świadek, który chce pomóc w dalszych czynnościach, na przykład rozpoznania terenu, wskazania osoby, która na przykład mogła okraść sklep, czy na kogoś napadła. Ta osoba musi wyrazić na to zgodę - zaznacza płk Maciej Karczyński, były funkcjonariusz policji i ABW.

- Wejście do radiowozu osób, które nie są upoważnione, wzbudza podejrzenie. Tym bardziej, że to policjanci i dwie dziewczyny. Potrzeba wyjaśnienia, aby nie rzucało to na policję, całą formację, złego wizerunku. Jeżeli policjanci są winni, to powinni za to zostać surowo ukarani – uważa płk Karczyński.

„Gdzie chcieli je zabrać?”

Dowódcą patrolu z Pruszkowa i kierowcą rozbitego radiowozu był 40-letni policjant z 18-letnim stażem pracy. Drugi z funkcjonariuszy miał od niedawna zacząć służbę w policji.

- Było ciemno na tej drodze, nie było żadnych samochodów. O godz. 22 na pewno nikogo nie ma tutaj i nikt nie jeździ. Dalej jest lasek i miejsca, żeby wjechać w ustronne miejsce, w krzaki. Czemu wzięli dwie nastolatki, akurat dziewczyny z grupy znajomych? – pyta brat 17-latki.

Trzy dni po wypadku cytat z wypowiedzi rzecznika komendy stołecznej policji opublikowała Polska Agencja Prasowa.

„Wszyscy świadkowie jednoznacznie wskazali, że prośba wejścia do radiowozu wyszła od nastolatek”, przekazał PAP nadkom. Sylwester Marczak.

- Pan Marczak, rzecznik policji, próbował oczerniać moją siostrę i drugą dziewczynę, sugerując, że same chciały wejść do tego samochodu, co jest nieprawdą – zaznacza brat 17-latki. I dodaje: - Stwierdził, że pięciu świadków tak samo zeznało, co nie jest prawdą, bo znamy tych świadków i powiedzieli, że absolutnie czegoś takiego nie mówili. Chcieli wyjaśniać tę sprawę na komendzie, ale stwierdziliśmy, że to nie ma sensu i zaczęliśmy szukać prawnika. Widać było, że zamiatają tę sprawę pod dywan.

W sprawę zaangażował się mecenas Roman Giertych, który po rozmowie z 17-latką nagrał w mediach społecznościowych relację z wydarzeń podczas wypadku.

- Rodzina [17-latki – red.] poprosiła mnie o poprowadzenie sprawy prawnej, ale również o to, abym zareagował na nieprawdziwe informacje przedstawiane przez policję. Że nastolatki chciały same wsiąść i przejechać się radiowozem i niepotrzebnie policjanci się na to zgodzili i był nieszczęśliwy wypadek. Taka była relacja i reakcja policji na to wydarzenie – mówi mecenas Roman Giertych. I dodaje: - Tymczasem prawda jest inna. Choć cel wypowiedzi nadkomisarza Marczaka był taki, żeby przekierować zdumienie czy gniew opinii publicznej, na nieobyczajne zachowanie nastolatek, które wprosiły się do radiowozu. Jego zachowanie w tej sprawie doprowadziło do wtórnej wiktymizacji, do powtórnego cierpienia ze strony ofiar przestępstwa policjantów.

- Niektórzy ludzie nie zdają sobie sprawy, a strasznie ranią. Bardzo ranią. Chodzi o komentarze, że one chciały tam wsiąść. Nie mam jednak pretensji do osób, które piszą te komentarze, bo tak samo jak i my, czy moja córka, ufaliśmy policji. Wierzyliśmy w każde słowo. I tak samo wierzą pewnie te osoby, które później piszą te komentarze, bo usłyszały słowa rzecznika – mówi matka 17-latki.

Co wiadomo o drugiej nastolatce?

- Ja jej nie reprezentuję. Na pewno jest osobą pokrzywdzoną, na pewno jej również należy się zadośćuczynienie za tę sprawę. Ta cała sytuacja mogła wywołać u niej bardzo głęboką traumę – mówi mecenas Giertych.

- Starsza koleżanka nie chciała jechać do szpitala, więc ci znajomi z tej grupki zabrali ją na komisariat, żeby złożyła zeznania. I tę dziewczynę trzymali na komisariacie do godz. 4 rano. Jak się okazało, ze złamaną ręką – mówi matka 17-latki.

- Czemu nie przesłuchali, w ciągu dwóch dni pracy tych policjantów, którzy nadal tam pracowali? Oni dopiero po dwóch dniach poszli na L4. Czekali aż wszyscy złożą zeznania, aby dopasować swoje? Tak to wygląda – uważa brat 17-latki.

- Mieli dwa dni, normalnie ci policjanci pracowali, byli na miejscu w komisariacie, inni spotykali się z nimi prawdopodobnie na korytarzach i nie byli w stanie ich przesłuchać? Nie rozumiem tego. Może wytłumaczy nam to rzecznik – dodaje matka 17-latki.

W całej sprawie jest wiele pytań, które pozostają bez odpowiedzi. Ale rzecznik stołecznej policji nie chce już nic więcej tłumaczyć. Prosząc o rozmowę przed kamerą, usłyszeliśmy, że do czasu zakończenia wszystkich postępowań związanych z wypadkiem, przedstawiciele policji nie będą udzielać informacji mediom.

- Mamy potworny żal do dorosłych osób, do osób, które powinny chronić moją córkę. Córka powiedziała do mnie: „Mamuś, wiesz co, ja chyba cieszę się, że rozbiliśmy się na tym drzewie. Dochodzi to do mnie, bo nie wiem, co by się stało. Oni nie mieli zamiaru zawracać” – przywołuje matka 17-latki.

17-latka przeszła poważną operację twarzy i dwa dni temu wyszła ze szpitala. Nie wiadomo kiedy stan zdrowia pozwoli jej na powrót zagranicę, gdzie mieszka i chodzi do szkoły. Dopiero tydzień po wypadku komendant stołeczny policji zdecydował o zawieszeniu dowódcy patrolu, który kierował radiowozem.

e-Wydanie

Pozostałe informacje

Wojsko otrzyma nowe wozy i haubice. Umowa warta 17 miliardów podpisana
Kraj

Wojsko otrzyma nowe wozy i haubice. Umowa warta 17 miliardów podpisana

Dzisiaj w Stalowej Woli zawarta została umowa na zakup 250 wozów towarzyszących do samobieżnych haubic K9 oraz 96 haubic Krab wraz z wozami towarzyszącymi. Do tego dochodzi pakiet szkoleniowy i logistyczny. - To historyczny moment, inwestycja w bezpieczeństwo - ocenił wicepremier Władysław Kosiniak-Kamysz.

Zmiany na rondzie przy zamku potrzebne? Lubelski radny ma propozycję

Zmiany na rondzie przy zamku potrzebne? Lubelski radny ma propozycję

Radny miejski Konrad Wcisło zwrócił się do prezydenta Lublina z prośbą o zmianę organizacji ruchu na ul. Podzamcze. W odpowiedzi zastępca prezydenta Tomasz Fulara poinformował, że miasto nie planuje wprowadzenia proponowanych modyfikacji.

Desperat groził, że wysadzi komisariat i zabije rodzinę policjanta

Desperat groził, że wysadzi komisariat i zabije rodzinę policjanta

Podejrzany za kratkami spędzi całą zimę. Mieszkaniec Kraśnika został aresztowany na trzy miesiące po tym, jak znieważył policjantkę, straszył wysadzeniem komisariatu i groził śmiercią innemu z funkcjonariuszy. Wcześniej używał przemocy wobec bliskiej osoby.

Zbliża się koszmar dla kierowców: najpierw ślisko i mokro, a potem mgła

Zbliża się koszmar dla kierowców: najpierw ślisko i mokro, a potem mgła

Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej wydał ostrzeżenie pierwszego stopnia dla całego województwa lubelskiego.

Puławskie Azoty pozywają Polimex. Chodzi o prawie 250 mln zł

Puławskie Azoty pozywają Polimex. Chodzi o prawie 250 mln zł

Dzisiaj do Sądu Okręgowego w Lublinie trafił pozew o sporą sumę. Zakłady Azotowe w Puławach za opóźnienie w rozbudowie swojej elektrociepłowni oczekują od wykonawcy prac 249,2 mln zł. To suma kar umownych nałożonych na konsorcjum odpowiedzialne za nowy węglowy blok o mocy 100 MW.

Uwaga, ślisko. Przekonali się o tym kierowcy

Uwaga, ślisko. Przekonali się o tym kierowcy

Niskie temperatury i opady marznącego deszczu i śniegu dały się we znaki. Od północy w poniedziałek na lubelskich drogach doszło do 44 zdarzeń drogowych.

Do wylicytowania będą chociażby: rękawica Julii Szeremety oraz koszulka Wilfredo Leona

VII Charytatywny Turniej w Siatkonogę już w sobotę. Pamiątki od Wilfredo Leona i Julii Szeremety na aukcjach

Charytatywny Turniej w Siatkonogę, to już tradycja w Kraśniku. W najbliższą sobotę o godz. 9 wystartuje siódma edycja imprezy, w której chodzi przede wszystkim o pomaganie. Tym razem pieniądze będą zbierane na rzecz 13-letniego Alana, który zmaga się z dziecięcym porażeniem mózgowym. Dodatkowo uczestnicy zagrają dla dzieci z Placówki Opiekuńczo Wychowawczej nr 1 i nr 2. Jak zwykle w zebraniu środków mają pomóc aukcje pamiątek, głównie sportowych, ale w tym roku nie tylko.

Lodowisko w Krasnymstawie

Lodowisko w Krasnymstawie już otwarte. Znamy cennik i godziny otwarcia

Czekali na to duzi i mali mieszkańcy miasta, bo dotąd takiej atrakcji nie mieli. Doczekali się. W sobotę otwarte zostało w centrum Krasnegostawu miejskie lodowisko. Będzie funkcjonowało do końca lutego. Znamy jego cennik i godziny otwarcia.

Doradztwo podatkowe a zmieniające się przepisy – dlaczego warto być na bieżąco?

Doradztwo podatkowe a zmieniające się przepisy – dlaczego warto być na bieżąco?

Doradztwo podatkowe to kluczowy element strategii finansowej każdej firmy. W obliczu rosnącej liczby przepisów oraz ich częstych zmian, zrozumienie, jak te regulacje wpływają na działalność przedsiębiorstwa, staje się niezwykle istotne.

Grzegorz Król był całe życie związany ze Szczebrzeszynem

Nie żyje Grzegorz Król. Żył i tworzył w Szczebrzeszynie

W wieku 67 lat zmarł w niedzielę 22 grudnia Grzegorz Król, artysta malarz ze Szczebrzeszyna.

Wesołych Świąt życzy redakcja Dziennika Wschodniego

Wesołych Świąt życzy redakcja Dziennika Wschodniego

Najserdeczniejsze życzenia z okazji Świąt Bożego Narodzenia, dużo zdrowia, radości oraz pogody ducha życzy redakcja Dziennika Wschodniego

Prezydent Białej Podlaskiej z rodziną śp. Riada Haidara

Burza po ostrych słowach syna Riada Haidara. Są reakcje biskupa i prezydenta

Boli nas zakłamywanie historii- pisze w oświadczeniu biskup siedlecki Kazimierz Gurda. To reakcja na słowa Kamila Haidara, który podczas otwarcia mostu w Białej Podlaskiej stwierdził, że święty Jozafat Kuncewicz wsławił się mordowaniem prawosławnych. Prezydent Michał Litwiniuk przyznaje, że taka wypowiedź nie powinna w ogóle paść podczas miejskiej uroczystości.

Górnik Łęczna kończy rok 2024 w czołowej szóstce. Jak przedstawiają się liczby zielono-czarnych?

Górnik Łęczna kończy rok 2024 w czołowej szóstce. Jak przedstawiają się liczby zielono-czarnych?

Koniec roku to dobry czas do podsumowań. Górnik Łęczna na półmetku sezonu plasuje się na szóstym miejscu w Betlic I Lidze i wiosną maluje się przed nim perspektywa włączenia do walki o awans do PKO BP Ekstraklasy. Jak miniona runda wyglądała dla zielono-czarnych w liczbach? Zapraszamy na nasz subiektywny ranking

Dwie pieczenie na jednym ogniu. Kolejna udana akcja "łowców głów"

Dwie pieczenie na jednym ogniu. Kolejna udana akcja "łowców głów"

Lubelscy „łowcy głów” złapali w Lublinie dwie osoby poszukiwane listami gończymi. Tuż przed zatrzymaniem, pod nogi policjantów wypadły paczki z narkotykami.

Romanowski może wrócić do Polski, ale ma kilka warunków

Romanowski może wrócić do Polski, ale ma kilka warunków

Marcin Romanowski, były wiceszef Ministerstwa Sprawiedliwości podejrzany w śledztwie dot. Funduszu Sprawiedliwości, na portalu X zadeklarował, że może wrócić do Polski w ciągu 6 godzin. Pod warunkiem, że zostaną spełnione jego warunki.

ALARM24

Masz dla nas temat? Daj nam znać pod numerem:
Alarm24 telefon 691 770 010

Wyślij wiadomość, zdjęcie lub zadzwoń.

kliknij i poinformuj nas!

Najczęściej czytane

Dzisiaj · Tydzień · Wideo · Premium