Spółka prowadząca prywatne szkoły „Żak” wygrała z miastem sądowy spór o 2,5 mln zł. Zwrotu takiej kwoty żądał Ratusz, bo uznał, że firma niesłusznie pobrała dotację oświatową. Sąd orzekł, że miastu nie należy się zwrot, bo sprawa, która leżała dwa lata w Samorządowym Kolegium Odwoławczym, zdążyła się przedawnić.
Spór o pieniądze ciągnął się kilka lat. Zaczął się wtedy, gdy urzędnicy z Ratusza postanowili sprawdzić, jak spółka wydaje pieniądze pobierane z kasy miasta w postaci dotacji oświatowej. Kontrola miała obejmować wydatki z lat 2011 i 2012, ale urzędnicy przyznają, że ostatecznie niczego nie sprawdzili. – Nie dostaliśmy dokumentów – mówi Anna Morow, dyrektor Wydziału Audytu i Kontroli w Urzędzie Miasta Lublin.
W tej sytuacji urzędnicy uznali, że spółka nie udowodniła prawidłowego wykorzystania miejskich pieniędzy i zażądali ich zwrotu. Chodziło łącznie o 3,6 mln zł. O takiej kwocie mówi decyzja wydana przez prezydenta miasta w listopadzie 2016 r. i nakazująca spółce zwrot dotacji. Firma nie zgadzała się z tą decyzją i zaskarżyła ją do drugiej instancji, czyli Samorządowego Kolegium Odwoławczego. Tam sprawa utknęła na dłużej.
Werdykt kolegium zapadł dopiero w połowie czerwca 2019 r. – SKO zmieniło decyzję prezydenta i orzekło o nakazie zwrotu dotacji wykorzystanych niezgodnie z przeznaczeniem w kwocie 2,6 mln zł udzielonych w latach 2011 i 2012 – informuje Zbigniew Dubiel, koordynator radców prawnych lubelskiego Ratusza.
Spółka nie dała za wygraną i w sierpniu złożyła skargę do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego, który trzy i pół miesiąca później wydał wyrok. Sąd uchylił decyzję SKO nakazującą „Żakowi” zwrot pieniędzy na konto miasta. Jednocześnie zamknął postępowanie, bo stwierdził, że się przedawniło, więc miasto nie może już domagać się pieniędzy. Chociaż wyrok nie jest prawomocny, to Ratusz jest na przegranej pozycji, bo nie może się odwołać, a przedawnienie jest tutaj bezdyskusyjne.
Kolejna batalia na horyzoncie
Kolejny spór o duże pieniądze jest jeszcze w toku. Tym razem chodzi o dotacje wypłacone „Żakowi” w latach 2014 i 2015 na prowadzenie ogólniaka dla dorosłych i szkoły policealnej. W tym czasie obie sprawdzane placówki wydały 4 mln zł otrzymanych od miasta. Kontrolerzy uznali, że zdecydowana większość tej kwoty (prawie 3 mln zł), powinna zostać zwrócona, głównie dlatego, że została niewłaściwie wydana.
Wśród zakwestionowanych wydatków było m.in. 1,5 mln zł, które trafiły do spółki KOEDU prowadzącej kadrową, administracyjną i organizacyjną obsługę szkół. – Kwestionujemy ten wydatek, bo obowiązki powierzone spółce KOEDU pokrywają się z zadaniami pracowników szkoły – wyjaśniała Morow. Jej zdaniem do kasy miasta powinien wrócić również 1 mln zł przelany przez szkołę na konta czterech członków „kolegium dydaktycznego” mającego wspomagać dyrektora m.in. w ewidencji czasu pracy nauczycieli. Urząd Miasta stwierdził wtedy, że nie było innej ewidencji niż szkolne dzienniki.
Takie zastrzeżenia znalazły się w wystąpieniu pokontrolnym z lutego 2017 r. Od tamtej pory nie został jeszcze wydany nakaz zwrotu pieniędzy. – Obecnie trwa postępowanie zmierzające do wydania stosownej decyzji – informuje Dubiel.