Półtora roku więzienia i zakaz prowadzenia pojazdów mechanicznych na pięć lat – taki wyrok, już na pierwszej rozprawie usłyszał Vitalii P. Kiedy 32-letni obywatel Ukrainy przed sądem mówił o tym, co zaszło jesienią zeszłego roku, płakał.
Proces, który rozpoczął się i zakończył w poniedziałek to efekt tragicznego zdarzenia z jesieni zeszłego roku i śledztwa, jakie prowadziła Prokuratura Rejonowa w Hrubieszowie. W maju br. śledczy skierowali do Sądu Okręgowego w Zamościu akt oskarżenia, w którym obywatelowi Ukrainy zarzucili nieumyślne spowodowanie katastrofy w ruchu lądowym. Tak zakawalifikowano tragiczny wypadek z Wereszyna (gm. Mircze). Zginęły w nim trzy osoby: dwie dorosłe kobiety oraz 6-letnia dziewczynka. Jechały na Ukrainę busem, którym w sumie 9 pasażerów wiózł 31-letni wówczas Vitalii P.
Z ustaleń śledczych sformułowanych w akcie oskarżenia wynika, że mężczyzna wiózł ludzi pojazdem nieprzystosowanym do transportu osób, a na dodatek zabrał ze sobą o jedną osobę za dużo. Jedna ze zmarłych pasażerek podróżowała np. leżąc na półce nad bagażami.
Do wypadku doszło 19 listopada nad ranem, przy trudnych warunkach: widoczność ograniczała mgła, a droga była śliska. Vitalii P. z Ukrainy do Polski wyjechał dwie doby wcześniej, dojechał do Wrocławia i stamtąd wracając zbierał po drodze zbierał kolejnych pasażerów, obywateli Ukrainy. Jak przyznał w śledztwie, ale również przed sądem, wypadek spowodował, bo zasnął kilkanaście kilometrów przed granicą w Dołhobyczowie. W efekcie zjechał busem na przeciwny pas, a później na pobocze i uderzył autem w drzewo.
W swoim oświadczeniu przed sądem mężczyzna zapewniał, że nie czuł zmęczenia, bo odkąd był w drodze, kilkakrotnie zatrzymywał się na krótkie postoje i drzemki. – Bardzo żałuję tego co się stało. Nigdy w życiu bym nawet nie pomyślał, że coś takiego może się zdarzyć. Jako kierowca pracowałem przez 8 lat – zapewniał przed sądem ze łzami w oczach.
>>> Wyraził skruchę, przepraszał, żałował. Sprawca wypadku w Zatylu skazany <<<
Przepraszał za to, do czego doprowadził. Przyznał się do winy i zadeklarował chęć dobrowolnego poddania karze, o co jego obrońca oficjalnie na pierwszej w procesie rozprawie wnioskował.
Adwokat proponował dla swojego klienta karę roku i dwóch miesięcy pozbawienia wolności, ale prokuratura wyraziła zgodę na półtora roku więzienia oraz pięcioletni zakaz prowadzenia pojazdów mechanicznych. Sąd w swoim postanowieniu taką karę oskarżonemu mężczyźnie wyznaczył. Na jej poczet 32-latkowi zostanie zaliczony okres tymczasowego aresztowania. Vitalii P. przebywał w zakładzie karnym przez ostatnie pięć miesięcy. Wcześniej leczył się w szpitalach w Tomaszowie Lubelskim i Lublinie, bo sam w zdarzeniu również odniósł dość poważne obrażenia.
– Jako obrońca jestem zadowolony z takiego wyroku. Ale też uwzględnienia przez sąd wniosku o uchyleniu aresztu tymczasowego dla mojego klienta. Dzięki temu będzie mógł rozpocząć rehabilitację, której wymaga. Zrobi to w Polsce, gdyż ma odebrany paszport – mówił w rozmowie z nami mecenas Krzysztof Kamiński, obrońca Vitalia P. Zapowiedział również kolejny wniosek, tym razem o wykonanie kary w reżimie dozoru elektronicznego.