To historia pracownika korporacji, który rzucił wszystko w Polsce, a w zamian dostał: i pracę w szwajcarskim banku, i udany związek, i możliwość realizacji swoich pasji. O swoim życiu w Szwajcarii opowiada Grzegorz Śmieciuszewski.
– Jestem hybrydą świata korpo i nowoczesnego włóczęgi ograniczonego 25 dniami urlopu. Dążę do maksymalizacji przyjemności z życia, jednocześnie pracując na etacie w korpo – mówi o sobie Grzegorz Śmieciuszewski, który przez ostatnich 12 lat pracował w różnych korporacjach, na różnych stanowiskach, a obecnie jest starszym analitykiem biznesowym w szwajcarskim banku Credit Suisse, gdzie odpowiada za sprawdzanie jakości danych biznesowych.
Pan Grzegorz urodził się i wychował w Krasnymstawie. Jego pierwszą pracą było stanowisko młodszego elektryka jako zastępca ojca w jego jednoosobowej firmie. Na studiach w Krakowie (kierunek informatyka i ekonometria) znalazł swoją pierwszą pracę w korporacji.
– Z budżetu 400 złotych miesięcznie wskoczyłem na pułap paru tysięcy. Przesiadłem się z bycia nieszablonowym studentem na pełnoetatowego korpoludka. Zacząłem umiejętnie łączyć pracę z życiem studenckim „na wypasie” – opowiada.
Szybko awansował i w pewnym momencie zarządzał zespołem 24 osób. Ale postanowił zacząć od zera, i do tego w innym kraju. Skłoniła go do tego... miłość. To jego przyszła żona jako pierwsza znalazła pracę w Szwajcarii. On bardzo długo bezskutecznie szukał.
– Codziennie wysyłałem CV i przez cztery miesiące nie dostałem żadnej odpowiedzi, nawet odmownej! Zero reakcji. To był cios dla mojego ego. Myślę, że te cztery miesiące mógłbym zaliczyć do najciemniejszych momentów mojego życia – mówi Grzegorz.
Wreszcie znalazł pracę w kanadyjskim banku, a po roku w Credit Suisse, gdzie pracuje do tej pory. Niedawno dostał tam propozycję awansu na kierownika zespołu i… odmówił.
Zdjęcia z podróży Grzegorza Śmieciuszewskiego
– Wiązało się to z podwyżką, ale też ze zwiększeniem liczby godzin pracy, a dziś jestem już w innym miejscu i czasie, i kłóci się to z moją obecną filozofią życiową – przekonuje. – Kiedy trafiłem do Szwajcarii, zakochałem się w przyrodzie. Chciałem więcej czasu spędzać z żoną na łonie natury. Zdałem sobie sprawę z tego, że nasz czas w życiu jest limitowany. Dokonałem więc wyboru – praca dla życia, a nie życie dla pracy – dodaje.
Jedną z największych pasji Grzegorza Śmieciuszewskiego stały się podróże.
– Mój rekord padł w 2014 roku. Odbyłem wtedy 68 lotów, przeleciałem 100 tysięcy kilometrów, czyli okrążyłem Ziemię ponad dwa i pół raza. Szwajcaria dała mi duży budżet i możliwości. Odwiedziłem około 70 krajów, wszystkie kontynenty oprócz Antarktydy. Mając tylko 25 dni urlopu chciałem wykorzystać każdy z nich, nie licząc się z kosztami – opowiada.
Jak teraz godzi podróżowanie z pracą w szwajcarskim banku? – Moja praca wymaga ode mnie poświęcenia w pierwszych dniach każdego miesiąca, ale odbieram sobie ten czas później, w drugiej jego połowie, w postaci wolnych dni. Dzięki temu udaje mi się podróżować nawet bez urlopu – mówi.
Więcej o podróżach i kolejnej pasji - fotografowaniu w wywiadzie na portalu SiedemÓsmych: Rzucić wszystko i… wyjechać do Szwajcarii