Mariusz S. i Jan Ł. staną wkrótce przed sądem. Pierwszy z mężczyzn odpowie za zabójstwo. Drugi – za to, że nie powiadomił policji, mimo że widział pierwszy zadany nożem cios
Zbigniew H. mieszkał ze swoją partnerką na lubelskiej Bazylianówce. Kobieta zmarła w maju ubiegłego roku. Nie udało się ustalić powodu jej śmierci. Z całą pewnością wykluczono jednak, że ktoś się do niej przyczynił.
28-letni syn kobiety pracował za granicą. Do Lublina tylko przyjeżdżał. Tak było na początku października ubiegłego roku. Próbował wtedy skontaktować się z mężczyzną i zaproponować mu wspólną wizytę na cmentarzu. Telefon jednak milczał. Dlatego postanowił do niego pojechać.
Gospodarz wypił tylko szklankę
Z aktu oskarżenia, który wpłynął właśnie do Sądu Okręgowego w Lublinie wynika, że 8 października 2021 r. Zbigniewa H. odwiedzili koledzy. Pili tanie wino.
- Ale gospodarz wypił tylko szklankę tego napoju – podkreślają śledczy. Z ich ustaleń wynika, że 28-latek dał pijącym pieniądze na wódkę. Potem dołożył jeszcze na wino. Na koniec poprosił, żeby zostawili go samego z właścicielem mieszkania, bo chce z nim porozmawiać. Trzej kompani wyszli szybko z mieszkania. Dłużej zamarudził Jan Ł. To on był świadkiem początku kłótni. Próbował ją przerwać, ale bezskutecznie. Śledczym wyjaśni, że Mariusz S. poszedł do kuchni, z której przyniósł nóż i zadał nim pierwszy cios. Wtedy zaczął się o siebie bać. Zresztą nie wiedział, że to zdarzenie skończy się śmiercią. Dlatego wyszedł i poszedł do siebie do domu. O zdarzeniu nikogo nie poinformował.
Dowód ekstremalnie mocny
Dopiero dwa dni później, o tym, że ze Zbigniewem H. nie ma kontaktu, policję powiadomił inny jego kompan. Ponieważ nikt nie reagował na pukanie do drzwi i do okna, to ostatnie wyważono. Przykryte kołdrami i poduszkami zwłoki leżały na podłodze. Odnotowano m.in. rany tłuczone głowy, złamania kości twarzoczaszki, rany śródbrzusza i złamania żeber. W chwili zgonu mężczyzna był trzeźwy.
Wkrótce potem, w hotelu, w którym wynajmował pokój, zatrzymany został Mariusz S. Policjanci zabezpieczyli wtedy m.in. „kurtkę pikowaną czarną z kapturem zapinaną na zamek błyskawiczny z widocznymi zabrudzeniami na całej powierzchni”. Badania genetyczne przeprowadzone w Laboratorium Kryminalistycznym KWP w Lublinie wykazały, że są to ślady krwi Zbigniewa H.
- W ocenie biegłych wartość dowodu jest ekstremalnie mocna – czytamy w akcie oskarżenia.
Jeszcze oddychał...
Mariusz S. przyznał się zresztą do winy. Tłumaczył, że na Bazylianówkę pojechał, żeby zaproponować mężczyźnie wizytę na cmentarzu na Majdanku. Zbigniew H. nie był tym jednak zainteresowany. Gdy jego koledzy wyszli, miał się też zacząć zachowywać inaczej.
- Pokrzywdzony zaczął wyzywać jego matkę od „pijaczek” i „k…ew”. W odpowiedzi na to również zaczął go wyzywać wskutek czego doszło do szarpaniny – tak śledczy relacjonują słowa oskarżonego. Dodają, że potem padły ciosy. – Po wszystkim oddychającego jeszcze pokrzywdzonego przykrył kocami i poduszkami. Nie udzielił mu pomocy i opuścił mieszkanie.