Podwójne kłopoty ma 30-letni Marcin P. Przed sądem odpowiada już o usiłowanie zabójstwa rówieśnika, a teraz dochodzi do tego udział w śmiertelnym pobiciu bezdomnego. Śledczy z Hrubieszowa przesłali właśnie do sądu akt oskarżenia.
Do tragedii doszło w środowisku hrubieszowskich bezdomnych. Zwłoki 39-letniego Jacka P. ujawniono dwa lata temu w pobliżu nieczynnego dworca kolejowego.
Denat nie miał stałego miejsca zamieszkania i nadużywał alkoholu. Sekcja zwłok wykazała, że przyczyną jego śmierci był masywny uraz brzucha, który doprowadził do złamania czterech żeber i pęknięcia wątroby.
Policja zatrzymała wkrótce trzech bezdomnych kolegów Jacka P. Wśród nich był 42-letni Janusz M.
Ustalono, w trakcie libacji pomiędzy biesiadnikami doszło do różnicy zdań na temat przygotowania do spożycia denaturatu. Koledzy upierali się przy rozrobieniu trunku z wodą lub herbatą, Jacek P. wolał pić czysty. To zdenerwowało Janusza M., który przy okazji zaczął wypominać 39-latkowi wcześniejsze kradzieże, m.in. dwóch butelek denaturatu.
Janusz M. został oskarżony o zabójstwo, ale sąd przyjął inną kwalifikację czynu i za śmiertelne pobicie Jacka P. skazał go prawomocnie na 6 lat więzienia. Na ławie oskarżonych zasiadał też Marcin P., którego śledczy oskarżyli o nieudzielanie pomocy. Choć sąd uniewinnił go od tego zarzutu, to zasugerował, że powinien odpowiadać za udział w śmiertelnym pobiciu Jacka P., bo podczas śledztwa, dręczony wyrzutami sumienia, sam się do tego przyznał.
Akt oskarżenia właśnie trafił do sądu. Marcinowi P. grozi do 10 lat pozbawienia wolności.
Oskarżony jest tymczasowo aresztowany, bo odpowiada przed Sadem Okręgowym w Zamościu za usiłowanie zabójstwa 30-letniego Sylwestra G. z Hrubieszowa.
Pod koniec stycznia w mieszkaniu poszkodowanego trwała libacja alkoholowa, w której udział brali m.in. jego brat oraz dwoje bezdomnych – Marcin P. i jego 25-letnia dziewczyna. W nocy Marcin P. rzucił się z nożem na gospodarza. Zadał rówieśnikowi dwa ciosy w głowę, a gdy ofiara upadła, zaczął ją dźgać na oślep.
Gdyby z pomocą Sylwestrowi G. nie ruszyli inni biesiadnicy, mógłby nie przeżyć ataku.
Marcin P. częściowo przyznał się do winy. Zapewnia, że nie chciał zabić rywala, tylko go oszpecić, bo się zalecał do jego dziewczyny.
Za ten czyn grozi mu co najmniej 8 lat więzienia.