Hrubieszów. Zginął, bo nie chciał pić rozrobionego denaturatu. Za tą bezmyślną zbrodnią stoi kolega 39-letniego bezdomnego.
- Przyczyną zgonu Jacka P. był masywny uraz brzucha, który doprowadził do złamania czterech żeber i pęknięcia wątroby - powiedziała nam wczoraj Jadwiga Lachowska, szefowa Prokuratury Rejonowej w Hrubieszowie, która prowadzi śledztwo w sprawie zabójstwa bezdomnego.
Jacek P. po prostu wykrwawił się na śmierć. Jego zwłoki przy nieczynnym dworcu kolejowym znalazł we wtorek rano podczas koszenia trawy pracownik PKP. - Budynek jest ulubionym miejscem spotkań bezdomnych, którzy tam spożywają alkohol - informuje st. sierż. Arkadiusz Arciszewski, rzecznik prasowy Komendy Powiatowej Policji w Hrubieszowie.
Wezwano karetkę pogotowia, ale lekarz mógł tylko stwierdzić zgon. Policja zatrzymała trzech kolegów denata. 41-letni Janusz M., który miał w organizmie 3,1 promila alkoholu, usłyszał dziś zarzut zabójstwa. Grozi za to nawet dożywocie.
Czterech bezdomnych w poniedziałek wieczorem spożywało denaturat na terenie opuszczonego budynku dworca. W trakcie libacji pomiędzy biesiadnikami doszło do różnicy zdań na temat przygotowania trunku do spożycia.
Koledzy Jacka P. upierali się przy rozrobieniu denaturatu z wodą lub herbatą, 39-latek wolał żłopać go w czystej postaci. Miał uciekać przed współtowarzyszami z butelką w krzaki. To zdenerwowało Janusza M., który w międzyczasie przypomniał sobie, że Jacek P. ukradł mu kiedyś dwie butelki denaturatu.
Bił kolegę pięściami, nie szczędził kopniaków, a później wspólnie z Marcinem P. wyciągnął go na zewnątrz budynku. Zostawili go na trawie. Jacek P. zmarł kilka godzin później.
Prokuratura wystąpiła dziś do sądu o areszt tymczasowy dla Janusza M. Dołączyć może do niego Marcin P., bo - zdaniem prokuratury - nie ma stałego miejsca zamieszkania i może w związku z tym uchylać się przed odpowiedzialnością. W piątek będzie wiadomo, czy sąd przychylił się do obu wniosków.