Kobieta wystawiła dziecko za barierkę w zoo, bo chciała, by dziewczynka pobawiła się z małpą. Podobnych pomysłów gościom zamojskiego ogrodu nie brakuje. Nic nie dają ostrzeżenia i zakazy
Zdjęcie nierozważnej kobiety opublikowało na swojej stronie na Facebooku zamojskie zoo. – Nie pomagają tabliczki z ostrzeżeniami, zakazami, bariery i siatki. Ludzka ignorancja jest ponad takimi barierami – czytamy w podpisie do zdjęcia. – Nie chcemy myśleć co by się stało, gdyby małpa uchwyciła rączkę dziecka. Jak na ironię matka robiła to opierając się ciałem i zasłaniając jedną z kilkudziesięciu tablic ostrzegawczych.
Fotografię zrobił Łukasz Sułowski, zastępca dyrektora ogrodu zoologicznego. – Głupia chęć popisania się. W sezonie letnim moglibyśmy robić kilkadziesiąt takich zdjęć, ludzie w ogóle nie czytają informacji. Chyba pójdziemy w ikonografię. Może symbol oderwanego palca z masą krwi coś da? – zastanawia się Sułowski.
Makak wanderu, małpa, która znajdowała się w klatce, nie jest wielka, waży ok. 8 kilogramów, czyli tyle co większy kot. Niewielka masa jednak nie odzwierciedla jej siły. – Dwa lata temu taka małpa złapała przez kratę inną i oderwała jej łapę – wspomina Łukasz Sułowski.
Przypadki, kiedy goście zoo wkładają ręce, tam gdzie nie powinni, są częste. – Rok temu wypraszaliśmy mężczyznę, który dał małpie odpalonego papierosa. Innym razem pewna kobieta miała do nas pretensje, bo małpa ukradła jej złotą bransoletkę za 4 tys. zł. Ostatecznie bransoletkę udało się uratować, małpa się nią znudziła.
Fatalne w skutkach jest również dokarmianie zwierząt. Gatunkom, które żywią się jedynie roślinnością, goście zoo rzucają słone paluszki i popcorn. Zwierzęta przez to mają fatalne wyniki badań krwi. Pracownicy nieustannie znajdują w klatkach oprawki okularów czy części telefonów komórkowych. Upomnienia niewiele dają. – Często, kiedy zwracamy uwagę, ludzie są zdziwieni, że robią coś niewłaściwego albo robią się agresywni. (dd)