Minęło kilka miesięcy, a hasła na transparentach są wciąż te same. Bo żadne z postulatów pracowników Domów Pomocy Społecznej nie zostały dotąd spełnione. Dlatego w poniedziałek byli na sesji Rady Powiatu w Krasnymstawie, a w środę w Zamościu.
Czego oczekują ludzie zajmujący się na co dzień osobami starszymi, schorowanymi, niedołężnymi? Godnej płacy za swoją pracę. Mówią o tym od wielu miesięcy. I zapowiadają, że nie przestaną, dopóki nie zostaną wysłuchani i coś się w ich sytuacji nie zacznie zmieniać.
– Dotąd nikt chyba tak na poważnie nie poświęcił czasu, żeby nad naszymi żądaniami się pochylić i poważnie je potraktować – uważa Małgorzata Guz, koordynatorka regionalnego zespołu NSZZ Solidarność DPS Województwa Lubelskiego, która w środę wraz z kilkunastoosobową grupą protestujących pojawiła się na sesji Rady Powiatu Zamojskiego.
Przypomina, że w wśród żądań, które wysuwano już od początku roku, również podczas organizowanych latem pikiet (pod zamojskim starostwem odbyła się 5 lipca) pozostaje podwyżka na poziomie 1000 zł, ale nie tylko. – Chcemy też corocznej rewaloryzacji naszych poborów w odniesieniu do średniej płacy w gospodarce narodowej. I zmian ustawowych, które pozwolą naszą sytuację poprawić systemowo – wylicza Guz.
Płaca minimalna to za mało
– Bo najniższa krajowa po 30 latach pracy za ogromny wysiłek jaki musimy wkładać w swoje obowiązki, to naprawdę o wiele za mało – komentuje Andrzej Łapa z DPS w Ruskich Piaskach.
W tej samej placówce od 12 lat jako opiekunka pracuje Eliza Zając. Pobory? Płaca minimalna. Czyli ok. 2,7 tys. zł „na rękę”. Żeby jakoś związać koniec z końcem, utrzymać dom i rodzinę, opłacić rachunki, musi dorabiać.
– Idę na 12 godzin do DPS-u, a następnego dnia do innej pracy. Inaczej bym po prostu nie dała rady – opowiada pani Eliza. W pocie czoła zarabia na dwóch synów, a kiedy wraca do domu, nie ma już siły, aby poświęcić im czas. – Bo człowiek jest skonany. Kąpię się i kładę spać, a rano się budzę, idę do pracy i tak dzień w dzień. Może gdyby ktokolwiek z rządzących czy to w kraju czy w samorządach przyszedł do naszej pracy na takie 12 godzin, to zacząłby myśleć inaczej – mówi Eliza Zając.
Jej koleżanki i koledzy z innych DPS, którzy również byli na środowej sesji dodają, że zajmowanie się osobami starszymi, często dotkniętymi chorobami psychicznymi to ogromny wysiłek nie tylko fizyczny, ale również psychiczny. – To naprawdę bywa trudne do zniesienia, a jeśli jeszcze człowiek dostaje za taką pracę głodową pensję, to jest po prostu dramatycznie – mówią.
Uzdrowić chory system
Protestujący weszli w środę na sesję w Zamościu, a Małgorzata Guz w ich imieniu dokładnie wyłożyła zgromadzonym, dlaczego chcą, by zaczęto ich traktować lepiej. Apelowała do radnych, by przy ustalaniu przyszłorocznego budżetu wzięli pod uwagę oczekiwania pracowników. Wszyscy otrzymali petycję w tej sprawie. Prosiła również, by samorządowcy naciskali na rządzących o wprowadzenie zmian ustawowych, które pozwolą na zmianę sposobu finansowania DPS-ów i traktowania ich tak, jak innych podmiotów leczniczych. – Pomóżcie nam uzdrowić ten chory system! – zwracała się do zgromadzonych.
– Wasze postulaty są zasadne, bo każdy powinien za swoją pracę zarabiać godnie – stwierdził starosta zamojski Stanisław Grześko. I zaraz dodał, że zamojski samorząd od lat zabiega o to, by warunki pracowników, ale i pensjonariuszy Domów Pomocy Społecznej były jak najlepsze. Przypomniał, że powiat już w tym roku dołożył do czterech placówek tego rodzaju 800 tys. zł. Zapewniał, że o oczekiwanych zmianach (np. finansowaniu DPS-ów z NFZ) rozmawiał nawet kilka dni wcześniej z Marleną Maląg, minister rodziny i polityki społecznej. Wspomniał, że o postulatach była mowa podczas konwentu powiatów, ale też zaraz dodał, że samorządy w tej sprawie niewiele mogą zrobić.
Coś się zmieni?
– Pan starosta dużo mówi, dużo obiecuje, a nic z tego nie wynika – skomentował radny Jerzy Sobczuk. I wyraził zdziwienie, że nigdy wcześniej podczas żadnej sesji o problemach, które przedstawiono w środę nie było mowy. – Nawet o tym, że dzisiaj będzie ta sprawa na sesji nas nie poinformowano. A moglibyśmy się przygotować. Uważam, że naszym zadaniem będzie teraz przyjęcie jakiegoś jasnego stanowiska w tej sprawie – dorzucił radny Konrad Dziuba. – Wszyscy tutaj jesteśmy świadomi trudu państwa pracy. Obiecuję, że wasza petycja będzie procedowana – zakończył dyskusję Krzysztof Rusztyn, przewodniczący RP.
– Cieszę się, że tu byliśmy, bo nagle okazało się, że radni w ogóle nie mieli pojęcia, jak wygląda sytuacja i o co walczymy od kilku miesięcy. To niby niewiele, ale jednak daje jakąś nadzieję, że coś zacznie się dziać – komentuje Małgorzata Guz. A co, jeśli zmiany nie nastąpią? – My się nie poddamy. I będziemy podejmować kolejne działania. Wszystko zależy od decyzji rządzących – zapowiada.