W liście, który przyszedł z Ukrainy do zamojskiego Urzędu Stanu Cywilnego, był jakiś biały proszek. Spowodowało to zamieszanie i spory, kto ma się zająć, być może niebezpieczną, przesyłką.
– policjanci włożyli kopertę do worka foliowego. Po wielu telefonach, kopertę z tajemniczym proszkiem zabrał jednak sanepid.
– Zostaną wykonane badania. Wyniki będą
za tydzień, dwa – powiedział Jan Stasiak,
dyrektor Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Zamościu.
Dlaczego nikt nie chciał się zająć dziwną kopertą?
– Jakby podchodziło się do takiej sprawy ściśle według przepisów, należałoby wezwać jednostkę straży pożarnej dysponującą szczelnym kombinezonem, a takie w Zamościu są tylko dwie. Wcześniej trzeba by zrobić w Lublinie atest szczelności kombinezonu – tłumaczy dyrektor Stasiak. – To są ogromne koszty. Takie procedury już stosowano, kiedy podejrzana przesyłka pojawiła się w Sądzie Okręgowym w Zamościu. Dezynfekowano też pomieszczenia po nieznanej substancji chemicznej w izbie przyjęć jednego z zamojskich szpitali. Z Krasnobrodu do Warszawy, z zastosowaniem procedur, wieziono pod eskortą policji... wapno hydratyzowane.
Zamojskie zdarzenie pokazuje jednak, że procedury postępowania przy zagrożeniach nie są znane urzędnikom ani nawet strażnikom miejskim. Strach pomyśleć, do czego by doszło, gdyby w tej kopercie był np. groźny wirus.