Śmierdzi na cała okolicę – skarżą się mieszkańcy Biszczy w powiecie biłgorajskim. Wszystko przez gnojowicę, wylewaną na pola przez pracowników fermy świń.
Tymczasem okolica cuchnie, bo pracownicy fermy wylewają gnojowicę na swoje pola (530 ha – red.). Pani wójt dodaje, że śmierdząca gnojowica płynie czasami rowem do Tanwi. We wrześniu ubiegłego roku LKF złożyła wniosek o rozszerzenie produkcji docelowo o 650 macior w cyklu zamkniętym i dodatkowo 2 tys. macior z produkcją prosiąt. Takie pozwolenia wydaje wojewoda. Urząd Gminy w Biszczy nie wyraża na to zgody. – Produkcja powyżej 1500 sztuk jest już uciążliwa. Nadmierna koncentracja gnojowicy grozi tym, że przedostanie się ona do wód gruntowych – argumentuje Tokarska.
W nowym planie zagospodarowania przestrzennego gminy wprowadzono ograniczenie produkcji do 2 tys. tuczników. Do gminy wpłynął już m.in. pisemny protest Zarządu Powiatowego Związku Zawodowego Rolników „Ojczyzna”. Związkowcy domagają się ograniczenia produkcji świń w tym rejonie i szczegółowego zbadania, czy obiekty fermy są przystosowane do utylizacji odpadów. Na alarm biją nawet Polacy z USA. Elżbieta Woś z Toronto ostrzega gminę przed skutkami tworzenia wielkiej fermy. Protesty można zgłaszać do 28 maja.
Co na to zarząd korporacji? Od ponad tygodnia usiłowaliśmy skontaktować się w tej sprawie z Grażyną Łojko, prezesem zarządu LKF, ale była zbyt zajęta. Ostatnio urlopuje. – Oprócz pani prezes nikt nie ma uprawnień do rozmowy o fermie – powiedział nam wczoraj Włodzimierz Pouszejko, wiceprezes LKF.