Baner reklamowy szpeci zabytkowy drewniany Dom Lekarzy w Hrubieszowie. Nie dość, że wywieszono go za grosze, to na dodatek bez zgody wojewódzkiego konserwatora zabytków. Trzeba jak najszybciej rozwiązać umowę – wskazują władze miasta.
– Reklama wisi na budynku objętym rejestrem zabytków– podnosił radny. – Zgodę na jej umieszczenie powinien wydać konserwator zabytków, ale jak mi się udało ustalić, nikt nie konsultował się z nim w tej sprawie. Reklama szpeci zabytkowy obiekt, a tym samym nie ma racji bytu – dodał.
Po jego pierwszym sygnale baner w formie trójkąta z logo jednego z supermarketów został zdjęty, ale kilka dni temu w nocy znowu pojawił się w szczytowej części ganku Domu Lekarzy przy ul. Piłsudskiego.
– Dziesięcioletnia umowa bez możliwości rozwiązania została podpisana z zarządem naszej spółki w 2006 roku (za poprzednich władz miasta i PGKiM – red.) – poinformował Wojciech Ciesielczuk, prezes Przedsiębiorstwa Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej w Hrubieszowie.
Hrubieszowski przedsiębiorca, który zawarł ją z ówczesnym szefostwem PGKiM, zobowiązał się zapłacić za eksponowanie reklamy... 1 tys. złotych, czyli rocznie kosztuje go to 100 złotych.
– Taniej być nie mogło – komentowano gorąco podczas obrad Rady Miasta. – Gdyby za miesiąc spółka otrzymywała z tego tytułu 100 złotych, to jeszcze można by zrozumieć – słychać było w kuluarach.
Władze miasta chcą jak najszybciej pozbyć się kłopotu.
– Dążę to tego, by zarząd PGKiM rozwiązał niekorzystnie zawartą umowę na lokalizację reklamy na budynku komunalnym – mówi Zbigniew Dolecki, burmistrz Hrubieszowa. – Podczas jej podpisywania nie wzięto pod uwagę zgody wojewódzkiego konserwatora zabytków, więc prawnie jest nieważna.
Prezes spółki oznajmił na sesji, że zaproponował przedsiębiorcy zwrot zapłaconych z góry pieniędzy, czyli 500 złotych, ale ten ostatni nie przystał na takie rozwiązanie, domagając się dodatkowo 2 tys. złotych tytułem pokrycia kosztów wykonania banera.
– Dlatego nie wykluczamy wystąpienia na drogę sądową – powiedział Ciesielczuk. – Moim obowiązkiem jest przypilnowanie, by reklama została jak najszybciej zdjęta z ganku zabytkowego domu.
Za takim rozwiązaniem optują też mieszkańcy miasta i przyjezdni. – To nie jest dobre miejsce na reklamę – przyznaje Maria Wojczuk. – Ale samym budynkiem też warto by się zająć, bo niszczeje – dodała.