Szkoda, że nie przyjechał pan kilka tygodni temu, bo teraz trochę ogłuchłam i wzrok mi siadł – mówi szczerze babuleńka Czartowca Kolonii, która za cztery tygodnie skończy 107 lat!
Zdrowie dopisywało długo. – W zeszłym roku mama pomagała pielić ogródek i mnie skrzyczała, że taki zarośnięty chwastem – śmieje się Helena Furman.
Jej mama, Janina Kuźniarska (z domu Kowalska), przyszła na świat 28 czerwca 1904 roku w Czerkasach k. Łaszczowa. Była 11 dzieckiem. Dobrze pamięta pierwszą wojnę. – W 1915 roku trafiłam z rodziną do Rosji: wioska Ragiń w mohylewskiej guberni. Wróciliśmy stamtąd w 1918 roku –opowiada staruszka.
Za mąż wyszła w 1923 roku za Stanisława Kuźniarskiego z Czartowca. Ślub wzięli w łaszczowieckim kościele. Zamieszkali w Czartowcu, gospodarzyli na 5 hektarach.
Rok później przyszła na świat pierwsza córka Leokadia (nie żyje od dwóch lat), a po niej Władysława (1926), Helena (1928) oraz Florian (1931). – Mąż zmarł w 1938 roku – wspomina pani Janina. – Zostałam sama z czwórką dzieci.
Nie było lekko, na dodatek rok później wybuchła druga wojna. – Bieda była straszna, głód, a Niemcom trzeba było oddawać kontyngent – opowiada nasza rozmówczyni. – Nieraz się przed nimi chowałam z dziećmi.
Nie tylko hitlerowcy dawali się we znaki. – Ukraińcy spalili Nabróż, spalili Łaszczów, ale tu nie mogli dojść, bo Huczwa nie pozwoliła – mówi pani Jasia.
Po wojnie dalej zajmowała się gospodarką. – Wpierw dzieci trzeba było wychować, potem im pomagać i tak jakoś mi zeszło – śmieje się Kuźniarska.
Przepis na długie życie? – Nie musiałam jeść mięsa, lubiłam kluski, pierogi – opowiada staruszka. – Ale od zawsze zbierała ziółka, które później suszyła i w razie potrzeby zaparzała – wspomina jej córka. – Rumianek, mięta, kwiat lipy, podbiał. Cale życie byłą w ruchu. Alkoholu do ust nie brała. Jeszcze niedawno mama chodziła do kościoła, teraz już jednak nie rusza się z domu.
Pani Jasia doczekała się 17 wnucząt, 34 prawnucząt i czworo praprawnucząt. W ostatnią sobotę kolejny prawnuk brał w Warszawie ślub. Pani Jasia nie pojechała na tę uroczystość, ale nie zapomniała przekazać przez córkę kartki z życzeniami. – Mamy jeszcze sąsiadkę, która zbliża się do setki – mówi Franciszek Habit, sołtys Czartowca Kolonii.
• Może macie tu jakiś dobry klimat?
– Chyba nie, bo młodzi też umierają – twierdzi Habit.