Nie pokazuje się na Roztoczu, a swoją posiadłość w Bliżowie wystawiła właśnie na sprzedaż. "Piękne miejsce, enklawa ciszy i spokoju” – czytamy w ofercie jednego z zamojskich biur nieruchomości.
Cała nieruchomość jest do kupienia za 1,2 mln zł. Dlaczego piosenkarka nie chce już tu przyjeżdżać?
– Nie wiem, z jakiego powodu Kora sprzedaje nieruchomość – mówi Katarzyna Litwin, manager artystki.
Ustaliliśmy, że może chodzić o konflikt z sąsiadem. Artyści oskarżają go o przywłaszczenie pieniędzy i materiałów budowlanych.
Kora i Sipowicz kupili działkę z lasem, sadem, starym domem i stodołą pod koniec 2005 r. Przygotowali projekt i ruszyli z budową. O pomoc w przypilnowaniu inwestycji poprosili sąsiada z Bliżowa, również artystę. Jarosław O. w imieniu Kory zajął się nadzorowaniem przebudowy starej chałupy i stodoły.
Do jego kieszeni miało wpływać 10 proc. ogólnej sumy wydatków, czyli zakupu materiałów budowlanych i kosztów robót. Ale że przez półtora roku nie było widać wielkiego postępu, Jackowska i Sipowicz zaczęli się zastanawiać, dlaczego mimo wysokich nakładów budowa się ślimaczy.
Sipowicz, który w tej inwestycji był pełnomocnikiem Kory, ze zdziwieniem spoglądał na podwórko sąsiada: tam rozbudowa posuwała się błyskawicznie. Wkrótce zaczął podejrzewać, że Jarosław O. remontuje swój dom ich kosztem.
Sprawą zajęli się śledczy, którzy oskarżyli Jarosława O. o przywłaszczenie materiałów budowlanych i pieniędzy na ponad 324 tys. zł. Grozi mu do 10 lat więzienia. Kolejna odsłona jego procesu przed Sądem Okręgowym w Zamościu pod koniec maja.
Najwyraźniej konflikt sprawił, że Kory nie widziano tu od dawna. – Wcześniej się pokazywała, a cztery lata temu nawet zaśpiewała za darmo na dożynkach – wspomina Leszek Kostur, sołtys wioski. – Słyszałem, że posiadłością jest zainteresowany jakiś Turek.
We wsi wszyscy pozytywnie wypowiadają się o artystce. Inaczej postrzegają jej sąsiada. – To nerwowy człowiek – przestrzegał nas wczoraj jeden z mieszkańców Bliżowa.
Miał rację. Gdy dojechaliśmy na miejsce, nie przebierając w słowach, kazał nam czym prędzej zawracać. Zabronił zrobić zdjęcie posiadłości sąsiadki, a na koniec zaczął wymachiwać łopatą używając nieparlamentarnych słów. – Współczuję i teraz się nie dziwię z decyzji Kory – powiedziała nam menadżer Olgi Jackowskiej.