Deszkowice. Parafianie chcą, by biskup doprowadził ich proboszcza do porządku. Chodzi o kontrowersyjną listę ponad 150 nazwisk dłużników, wywieszoną w przedsionku kościoła.
- Jeśli ci wierni mają jakiś żal do księdza, powinni skontaktować się ze swoim dziekanem lub biskupem - mówi jedynie Adam Firosz, kanclerz diecezji zamojsko-lubaczowskiej.
Potrzeby parafii w Deszkowicach są niemałe. Buduje się parking, trzeba ogrzewać kościół… Dlatego Piotr Lenart, miejscowy proboszcz, ustalił, że każda rodzina powinna co miesiąc dawać na ten cel po 10 zł. Wierni nie kwapią się jednak
do płacenia. Dlatego proboszcz wywiesił listę dłużników. Znalazło się tam ponad 150 nazwisk, a przy nich kwota zaległości. Ksiądz wyliczył, że wierni są mu winni ponad 13 tys. zł!
Szalę goryczy przelały nietuzinkowe kazania księdza. Przez dwie niedziele milczał zamiast głosić kazania, a ostatnio wymachiwał oprawionym w złote ramki krytycznym artykułem na temat swoich poczynań.
Sprawę opisaliśmy dzisiaj.
Na reakcję nie trzeba było czekać. - Ksiądz wytyka ubogich ludzi - oburza się Jan Godzisz z miejscowości Rozłopy, który zalega z wpłatą 20 zł. - Powinien go za to upomnieć biskup.
76-letni Andrzej Zych uważa się za dobrego parafianina, ale i on jest na liście (nie zapłacił 20 zł). - Przykro, że proboszcz mnie tak traktuje - tłumaczy. - Płaciłem, ile mogłem.
Proboszcz nie ma sobie nic do zarzucenia. - Wywiesiłem listę. I co w tym złego? - pyta retorycznie.
Działaniami księdza jest zaskoczony wójt gminy Sułów, w której leżą Deszkowice.
- Ludzie są u nas biedni - mówi Tomasz Pańczyk. - Wiele osób zalega np. z podatkami. Jednak wieszać ich nazwisk na listach nie wypada. Zabrania tego Ustawa o ochronie danych osobowych.