Pracownicy Rejonowego Zakładu Energetycznego w Tomaszowie Lub. wycięli w Siemierzu pod Rachaniami ok. 100 drzew. Były to głównie wysokie i stare topole oraz rozłożyste wierzby. Na nic zdały się protesty mieszkańców.
Mieszkańcy wioski dowiedzieli się o wycince kilka tygodni temu. Wtedy to pracownicy tomaszowskiego RZE i Urzędu Gminy w Rachaniach wyznaczyli drzewa, które - ich zdaniem - mogły zagrażać miejscowej linii wysokiego i średniego napięcia. Kiedy zobaczyli to mieszkańcy wsi, postanowili zaprotestować. Pod pismem, które trafiło do gminy, podpisało się 20 osób. - Decyzję o wycince topoli i wierzb podjęto bez porozumienia z mieszkańcami. Większość z tych drzew nie zagrażała linii energetycznej. Niektóre stały o ponad 100 m od drutów. O tym, by nie wycinać drzew, przekonywaliśmy radnych na ostatniej sesji. Nie pomogło - denerwuje się Brzezicka, która stanęła na czele protestujących.
Drzewa zostały wycięte. Ich obrońcy są rozgoryczeni. Radny z Siemierza zapewnia, że... nic się takiego nie stało. - Takie 40-letnie topole to się już do niczego raczej nie nadawały - mówi Henryk Chyś. - Skoro zostały wycięte, to tak było trzeba. Zresztą, przeciwko wycince protestowała właściwie tylko jedna rodzina. Tam, gdzie stały topole, na wiosnę posadzimy sadzonki. Teraz we wsi też jest ładnie.
Podobne zdanie mają urzędnicy. - Wycinka została przeprowadzona na wniosek tomaszowskiego Rejonowego Zakładu Energetycznego - mówi Andrzej Tarański, inspektor ds. ochrony środowiska, rolnictwa i gospodarki komunalnej Urzędu Gminy w Rachaniach. - Protesty grupy siemierzan były bezzasadne.
W jaki sposób topole, które stały o ok. 100 m od linii energetycznej, mogły jej zagrażać? - To nic, że drzewa stały daleko. Jeżeli były przechylone i stare, także były niebezpieczne. Drzewa mogły się na wietrze przewalić, połamać i wpaść na siebie. Wtedy doszłoby do katastrofy. Usunięcie ich było koniecznością - mówi Bogdan Senderski z Rejonowego Zakładu Energetycznego w Tomaszowie Lub.
Co na to gospodarze? - Okazuje się, że szary obywatel nie ma nic do gadania - wnioskuje 40-letni rolnik z Siemierza. - Wszystko można mu sprzed nosa powycinać, a on powinien siedzieć cicho. •