Wiejskie przedszkola to towar deficytowy, a podczas przyjmowania dzieci do placówek miejskich nadal obowiązuje tzw. rejonizacja.
- Pracujemy z żoną w Zamościu. Na nianię nas nie stać, a na pomoc teściów nie możemy liczyć - żali się 32-letni urzędnik, ojciec 4-letniego Bartka. - W naszej zapyziałej gminie przedszkola jednak nie ma. Na szczęście, moja matka mieszka w mieście. Co było robić? Przemeldowałem do niej synka. Gdy Bartek pójdzie do szkoły, oficjalnie wróci na wieś.
W gminie Zamość jest przedszkole (w Kalinowicach), ale dla mieszkanki Szopinka posłanie tam dziecka byłoby kłopotliwe. Kobieta chce zapisać syna do zamojskiej "dziesiątki”. - Odbieranie go z Kalinowic byłoby uciążliwe - tłumaczy kobieta. - Pracuję w Zamościu, tutaj uczy się moje drugie dziecko. Jeszcze w marcu chciałam zapisać synka do przedszkola. Okazało się, że nic z tego, bo dziecko nie ma w mieście meldunku!
Nie było wyjścia. Nasza Czytelniczka musiała w UG Zamość złożyć oświadczenie, że chce, aby jej dziecko uczęszczało do miejskiego przedszkola. Podobne pismo zaniosła do Wydziału Edukacji i Sportu zamojskiego magistratu. - To był dopiero początek - żali się zdesperowana mama. - Magistrat musi wysłać kolejne pismo do przedszkola, informujące o tym, że moje dziecko... można przyjąć, a dyrektor placówki musi wniosek zaakceptować. Pierwszeństwo mają jednak dzieci z miasta. To wszystko trwa już 2 miesiące i nadal nie wiem, czy miejsce dostanę. Coraz bardziej mnie to złości.
W podobnej sytuacji jest wielu mieszkańców Zamojszczyzny. Przedszkola w gminach należą do rzadkości. Dlaczego? Także dlatego że na wsi nadal pokutuje pogląd, że zawsze znajdzie się jakaś babcia, która dziecko przypilnuje. - To się nie sprawdza - mówi Jolanta Choduńska, dyrektor wiejskiego przedszkola w Łaszczowie. - Wielu rodziców pracuje w miastach. Przedszkole jest dla ich dzieci niezbędne. Nadal jednak obowiązuje rejonizacja, bo pobyt maluchów w placówkach przedszkolnych jest dotowany przez gminy. Aby to obejść, potrzebne są specjalne porozumienia. Z tym jednak bywa różnie.
W łaszczowieckim przedszkolu wychowuje się 57 dzieciaków. Na przyszły rok zapisano już 76 dzieci. - Do naszej placówki chcą także oddawać dzieci rodzice z sąsiedniego Telatyna - mówi dyrektor Choduńska. - Tam przedszkola nie ma. Nie wiem, czy to będzie możliwe. Możemy przyjąć tylko 80 dzieci.
Samorządowcy zapewniają, że chcą problem rozwiązać. - Zamierzaliśmy taką placówkę u nas powołać - mówi Tomasz Pańczyk, wójt Sułowa. - Sondaż pokazał, że zainteresowanie jest zaledwie wśród kilku rodzin. Zrezygnowaliśmy, a efekt jest taki, że rodziny z małymi dziećmi po prostu się z gminy wyprowadzają. To patowa sytuacja.