Daniela Mołdoch skarży się, że sufit w jej mieszkaniu jest wiecznie zalany. Życie utrudnia jej też sąsiad z dołu.
Daniela Mołdoch ma 69 lat. Żyje samotnie w 21-metrowym mieszkaniu przy Rynku Wielkim 14. Łazienkę ma tak maleńką, że nie da się do niej nawet wstawić wanny. Z przerażeniem patrzy na sufity w swoim mieszkaniu. Od ponad roku kwitną na nich liszaje. Powód?
- Sąsiad z góry ma złą kanalizację i się tym nie martwi - żali się pani Daniela. - A dla mnie to jedna udręka. Bo największy zaciek jest akurat nad moim łóżkiem… Bojęsię, że w końcu kawał tynku spadnie mi na głowę.
Zacieki to nie jest jedyny kłopot kobiety. Ścianę, na której powiesiła wielki dywan strzyżony, grzeje podobno… pobliska ciastkarnia.
- Zawsze jak u pana Kowala w zakładzie pieką ciastka i kręcą lody, u mnie jest gorąco - złości się zamościanka. - Czasem aż podłoga się od tego grzeje… Latem po prostu nie da się tego wytrzymać. I tak sąsiedzi topią mnie i pieką.
Kobieta próbowała rozmawiać z nimi o swoich kłopotach, ale - jak twierdzi - nie przyniosło to rezultatu. Dlatego poprosiła o interwencję zamojski sanepid, Zakład Gospodarki Lokalowej (administrator budynku), Straż Miejską i policję. Niewiele wskórała.
- Sanepid napisał, że gorąca ściana nie jest zagrożeniem epidemiologicznym, prezes ZGL odesłał mnie na kolejne rozmowy do sąsiadów, a policja sprawę zbagatelizowała - mówi Daniela Mołdoch. - Jedynie Straż Miejska przejęła się moim kłopotem i wielokrotnie interweniowała. Ale na razie nic to nie zmieniło. I nadal ciężko jest u mnie wytrzymać.
Wiesław Gramatyka, komendant zamojskiej Straży Miejskiej dobrze zna sąsiada, który zalewa panią Danielę. - Ten pan dostał już od nas wiele mandatów, m.in. za oddawanie moczu przed wejściem do klatki - tłumaczy. - W jego mieszkaniu jest znana w całym mieście melina. Prawdopodobnie będzie eksmitowany… Natomiast sprawę nagrzewania ścian zbada policja.
Co na to Zbigniew Kowal, właściciel Zakładu Cukierniczego przy Rynku Wielkim 12? Nie wiadomo. Wczoraj był nieuchwytny. Pracownicy ciastkarni są zarzutami kobiety oburzeni.
- Ta pani chce wystarać się o nowe, większe mieszkanie i od 3 lat oskarża nas o jakieś grzanie ścian - usłyszeliśmy tam. - To bzdura! Przecież nasz piec jest na parterze, a ona mieszka na… pierwszym piętrze. Jakim cudem mielibyśmy ją ogrzewać?