Wieczorem w miniony wtorek w Filadelfii zmarł Miles Lerman. Urodził się w 1920 roku w Tomaszowie Lubelskim.
Miles (Szmul) Lerman urodził się w zamożnej rodzinie związanej z Tomaszowem Lubelskim, która od XVII wieku posiadała w okolicy kilka młynów, w tym jeden położony o dwa kilometry od przyszłego obuzu zagłady w Bełżcu.
Życie rodziny Lermanów zmieniło się po bitwie tomaszowskiej, w której Armia "Kraków” nie zdołała utrzymać miasta i wpadło ono w ręce niemieckie. Wtedy okupant skonfiskował cały niemal majątek Lermanów i rodzina podjęła decyzję o wyjeździe na Wschód, przedostając się do zajętego przez Rosjan Lwowa. Kiedy do miasta wkroczyli Niemcy, Lerman trafił do obozu pracy, w którym przebywał dwa lata. Zbiegł z kilkoma innymi więźniami i trafił do partyzantki. Był to oddział złożony głównie z Żydów.
- Naszym zadaniem było wprowadzanie zamętu, dezorganizowanie Niemcom życia, m.in. wysadzanie torów kolejowych. Oczywiście także przeżycie samemu - powiedział kiedyś Lerman dziennikowi "Philadelphia Inquirer”. Jak wspominał, w swej naiwności myślał, że wschodnie tereny Polski wrócą do niej po wojnie. Dlatego Armię Czerwoną witał, jak wyzwolicieli. Szybko jednak zorientował się, "co jest grane” i przedostał się do Lublina. Okazało się jednak, że większość jego rodziny została wymordowana w Bełżcu.
Po powrocie Lerman poznał pochodzącą ze Starachowic, ocalałą z obozu, Krystynę Laks i wziął z nią ślub. Pod wpływem wydarzeń znanych m.in. z kart książki Jana Tomasza Grossa "Strach”, w tym pogromu lubelskiego, postanowił opuścić Polskę. W 1947 roku, poprzez obóz tzw. dipisów (od angielskiego: Displaced Persons, osób usuniętych z miejsc osiedlenia), dotarli do Nowego Jorku. W Stanach pracował najpierw w hurtowni artykułów spożywczych na Brooklynie, potem prowadził fermę kurzą, by wreszcie zjąć się biznesem paliwowym. W Vineland w stanie New Jersey założył firmę zajmująca się dystrybucją benzyny i oleju napędowego. Szybko odniósł sukces.
Zamożność dzielił z aktywnością w organizacjach upamiętniających Holocaust. Stanął na czele grupy inicjatorów stworzenia w Waszyngtonie Muzeum Holocaustu, która z takim projektem zgłosiła się do prezydenta Jimmy Cartera u schyłku jego kadencji. Ten odpowiadając na apal, powołał US Holocaust Memorial Council (Amerykańska Radę d/s Holocaustu) powołując Lermana na jej przewodniczącego (podobnie jak kolejni prezydenci do 2000 roku, kiedy przeszedł na emeryturę).
Zwieńczeniem jej działalności było otwarcie w kwietniu 1993 roku w Waszyngtonie - Muzeum Holocaustu. Miles Lerman kierował zbiórką środków na ten cel wśród społeczności żydowskiej na całym świecie, gromadząc ponad 400 mln dolarów. Zyskał powszechny podziw i szacunek.
Dzięki wieloletniej przyjaźni z prof. Janem Karskim, Miles Lerman pozostawał blisko zorientowany w sytuacji w Polsce i przemianach demokratycznych, jakie w niej zachodziły. Wraz z wyłonieniem się rządu Tadeusza Mazowieckiego, pozostawał w kontakcie z władzami III RP. Uczestniczył w rożnych przedsięwzięciach dialogowych i hsitorycznych. Ukoronowaniem ich było otwarcie w 2004 roku Muzeum Martyrologii w Bełżcu, na terenie byłego obozu zagłady, w rodzinnych stronach Lermana. Projekt zamierzenia dyskutował m.in. z papieżem Janem Pawłem II.
Odszedł człowiek prawdziwego dialogu i najlepszej woli w budowaniu rzetelnych, opartych na prawdzie i zrozumieniu stosunków polsko-żydowskich. Nie ma ich już wielu w jego pokoleniu. Pamięć Miles Lerman powinna zostać w Polsce uczczona czymś więcej niż nekrologiem. Może ulicą jego imienia w Tomaszowie Lubelskim? Obywatelem tego miasta czuł się do końca. Nosił przy sobie wzruszający dowód tej identyfikacji w postaci... polskiego znaczka pocztowego upamiętniającego rocznicę bitwy o Tomaszów.
Burmistrz Tomaszowa Ryszard Sobczuk jest ideą zainteresowany. - Postać Milesa Lermana jest niewątpliwie wybitna ze względu na to, co zrobił dla dokumentowania historii, prawdy o Holocauście, a także pracy na rzecz jak najlepszego ułożenia relacji polsko-żydowskich. Jest szczególnie miłe i wzruszające, że zawsze pamiętał, skąd się wywodziła jego rodzina, a nasze miasto uważał za swoją małą ojczyznę. Zastanowimy się, co da się najlepszego zrobić, aby pamięć Milesa Lermana była z nami zawsze w Tomaszowie - mówi burmistrz Sobczuk.
Jak się dowiadujemy, na ręce rodziny władze Tomaszowa Lubelskiego kierują kondolencje i wyrazy solidarności w bólu po odejściu Milesa Lermana. Spocznie on w czwartek na żydowskim Cmentarzu Przymierza w miejscowości Norma, pamiętającej początki żydowskiego osadnictwa w Stanie New Jersey.
Waldemar Piasecki, Nowy Jork