Klamka jeszcze nie zapadła. Po naszej interwencji miejscy urzędnicy obiecali jeszcze raz przyjrzeć się sytuacji kobiety z trójką dzieci.
Pierwszą sprawę o eksmisję Muszyńska wygrała. Później kolejną za rzekome zaległości w czynszu. - Naliczyli mi opłaty za metraż, jakim wcale nie dysponowałam - tłumaczy kobieta.
Przez kilka ostatnich lat był spokój. W międzyczasie Wioletta wyszła za mąż. - Wtedy właścicielka kamienicy znowu postanowiła mnie wymeldować. Stwierdziła, że mogłabym zamieszkać u mojego męża.
Tymczasem on ma mały pokoik w mieszkaniu rodziców, gdzie mieszka jeszcze jego siostra z dziećmi - opowiada.
Muszyńska zapewnia, że chętnie by się wyprowadziła, ale nie ma dokąd. Innego zdania jest właścicielka kamienicy.
- Według mnie jej wcale na tym mieszkaniu komunalnym nie zależy - przekonuje Agnieszka Sobczyńska. - Zajmuje u mnie lokal, ale od trzech lat praktycznie wcale w nim nie mieszka.
Właśnie nieobecność lokatorki w mieszkaniu była głównym argumentem we wniosku o wymeldowanie Muszyńskiej, jaki Sobczyńska złożyła do magistratu. Miejscy urzędnicy się do niego przychylili.
- Na podstawie zebranych informacji stwierdziliśmy, że ta pani rzeczywiście nie mieszka w lokalu przy Partyzantów 27. Stąd taka nasza decyzja - tłumaczy Krzysztof Rusztyn, dyrektor Wydziału Spraw Obywatelskich i Zarządzania Kryzysowego Urzędu Miasta Zamość.
Urzędnicy podkreślają jednak, że Muszyńska może się jeszcze od tej decyzji odwołać. - To jedyne słuszne rozwiązanie. Jeśli się nie odwoła, to zostanie również skreślona z listy oczekujących na mieszkanie socjalne - radzi Roman Kozak, dyrektor Wydziału Gospodarki Mieszkaniowej.
Na napisanie odwołania pani Wioletta ma niespełna dwa tygodnie. - Nie poddam się. Będę walczyć o mieszkanie dla moich dzieci - zapowiada