Wpadł, bo jechał przeciążonym lublinem. Na widok „krokodyli” porzucił furgon i czmychnął w las. Wrócił, bo szef mu kazał. To był początek kłopotów kierowcy z Sitańca.
Kierował przeciążonym pojazdem, a po ważeniu zbiegł pieszo z miejsca kontroli. Gdy wrócił, okazało się, że nie posiada prawa jazdy, a co gorsza był poszukiwany. To osiągnięcia tylko jednego kierowcy zatrzymanego, we wtorek w Sitańcu (powiat zamojski), podczas rutynowego ważenia pojazdów dostawczych.
We wtorek inspektorzy Inspekcji Transportu Drogowego „zarzucili sieć” na przeciążone pojazdy. - W pewnym momencie system preselekcji wagowej wskazał na niebieski samochód marki lublin. Po zatrzymaniu i zważeniu pojazdu okazało się, że zamiast 3500 kg ważył aż 5000 kg – mówi Paweł Gruszka, naczelnik Wydziału Inspekcji w WITD Lublin.
Kierowca na widok inspektorów czmychnął, pozostawiając wysłużonego lublina. – Po kilkudziesięciu minutach kierowca jednak wrócił do kontrolujących. Jak się później okazało, zbiegł on do firmy, w której pracował. Tam, pracodawca zdecydowanie nakazał mu powrót na miejsce kontroli – dodaje naczelnik Gruszka.
To był początek kłopotów kierowcy lublina. Okazało się, że w 2016 kierowcy zatrzymano prawo jazdy. Ale to nadal nie wszystko, bo kierowca jest osobą poszukiwaną. Tak nieoczekiwany finał tej kontroli zakończyli, wezwani wcześniej, funkcjonariusze Policji, którym przekazano szofera niebieskiego lublina.
Kierowcy grozi odpowiedzialność za kierowanie przeciążonym pojazdem, ale to będzie to tylko dodatek do konsekwencji za jazdę bez uprawnień i zatrzymanie w związku z odbyciem zaległej kary.