Na skróty z ulicy Węgierskiej do Lwowskiej dochodzi się w pięć minut. Problem w tym, że nowy plan nie uwzględnia tu nawet wąskiej ścieżki.
Węgierska to ślepa uliczka wychodząca od ul. Krasnobrodzkiej, a kończąca kilkumetrowym ogrodzeniem na tyłach hipermarketu Carrefour. Przemieszczali się nią na skróty do ul. Lwowskiej nie tylko mieszkańcy pięciu stojących tu domów.
- Mieszkam przy Krasnobrodzkiej od 46 lat i od zawsze tędy chodziłam - opowiada Teresa Flis. - Bo tym skrótem to i do autobusu, i do kościoła, i do szpitala, i do sklepu blisko. Jak się dowiedziałam, że przejścia nie będzie, to mi ręce opadły.
- Ja też nie wyobrażam sobie, żeby chodzić inaczej - dorzuca jej sąsiadka Krystyna Greluk.
Problem rzeczywiście jest dość poważny. Szczególnie dla tych mieszkańców osiedla, którzy nie mają samochodów. - Jak się z tego skrótu korzysta, to mamy do przejścia jakieś 200 metrów. Jeśli choćby jakiejś ścieżki nie będzie, to jedyna możliwość dotarcia do Lwowskiej będzie naokoło, przez Krasnobrodzką i Młyńską. Jakkolwiek by liczyć, trasa wydłuży się do trzech kilometrów - wylicza Seweryn Piskor, który przy Węgierskiej 2 mieszka z synem, synową i dwójką wnuków.
W jeszcze gorszej sytuacji jest 75-letni Stanisław Kowalski. Pięć lat temu postawił przy Węgierskiej dom. Teraz boi się, że nie będzie miał jak do niego dojechać, bo droga przewidywana w starym planie, z nowego wypadła i jego posesję otaczają prywatne działki budowalne.
- A przed moim płotem nadal leży odłogiem kawałek gruntu należący do miasta, na którym miała być droga - żali się Stanisław Kowalski i zapewnia, że jest gotów oddać jeszcze kawałek własnej ziemi, byle tylko miasto chciało zorganizować mu jakiś dojazd.
- A przecież, jak projekt nowego planu był wykładany do wglądu, to składaliśmy wnioski o kompleksowe rozwiązanie kwestii dróg. Niczego nie uwzględnili - oburza się Andrzej Sroczyński. - Nam naprawdę nie chodzi o jakąś szeroką jezdnię. Samochody mogą jeździć naokoło, niech tylko ludziom dadzą chodzić, jak chodzili - dodaje Mirosław Szymański.
Okazuje się, że jest jeszcze szansa na rozwiązanie problemu. - Nowy plan rzeczywiście zawiera mnóstwo podobnych błędów - przyznaje Barbara Skórzyńska-Terlecka, wicedyrektor wydziału planowania przestrzennego UM Zamość. Zapewnia, że wszelkie niedociągnięcia będą w najbliższym czasie poprawiane, a problemowi na Węgierskiej przyjrzy się osobiście. - Jednak najlepiej będzie, jeśli mieszkańcy szybko złożą u nas formalny wniosek w tej sprawie. Postaramy się znaleźć jakieś rozwiązanie - obiecuje.