Straciła męża, zdrowie, a ostatnio resztki nadziei na poprawę losu. Mieszkanka Majdanu Krynickiego nie może doprosić się porządnego utwardzenia drogi gruntowej. - Jeżeli karetka nie dojedzie i umrę, wójt będzie miał mnie na sumieniu - płacze inwalidka.
- Przez ten niemiłosierny ból, trudno mi przejść nawet do łazienki - ociera łzy Bogumiła Kukiełka. - Powinnam przynajmniej raz w tygodniu jeździć do szpitala na rehabilitację, badanie cukru i ciśnienia tętniczego, ale nic z tego.
Dlaczego? - Bo nie dojedzie tu żaden samochód. Lekarz zostawia samochód na krzyżówce i idzie do mnie na piechotę. Kilka razy omal butów nie zostawił po drodze - wyjaśnia inwalidka pierwszej grupy. - A jak umarł mąż, trudno było ciało ze szpitala przywieźć do domu przez to błoto.
Nasza rozmówczyni mieszka około 400 metrów od asfaltowej drogi biegnącej przez Majdan Krynicki. Do jej posesji prowadzi polna dróżka, którą można dojechać do Księżostan w gminie Komarów. - Gdyby nie opiekunka, nie dałabym sobie rady - skarży się kobieta. - Za każdym razie trzeba brnąć przez to błoto do głównej drogi po zakupy, bo samochód z handlem obwoźnym przecież tu nie dojedzie.
Twierdzi, że wójt obiecał jej pomoc. - Od dwóch lat przysięga na wszystkie świętości, że drogę zrobi, ale jak jej nie było, tak nie ma - znowu zaczyna płakać pani Kukiełka. - Jak umrę, będzie miał mnie na sumieniu.
Z wójtem gminy Krynice nie udało się nam wczoraj porozmawiać. Janusz Bałabuch był zajęty. - Przed deszczami rozpoczęto wykonywanie odwodnienia i utwardzanie tej drogi żużlem - powiedziała nam za to Jadwiga Chwaleba, sekretarz gminy Krynice. - Ale ze względu na pogodę trzeba było wstrzymać prace, bo po opadach ciężki sprzęt tam nie wjedzie. Na pewno będą kontynuowane.
Pani Bogumiła traci nadzieję. - Miał być rów po obu stronach drogi, jest po jednej i to tylko na połowie odcinka, a po tym ich utwardzeniu, to zrobiła się prawdziwa breja. Mam już dość czekania - mówi. Do sprawy wrócimy.