Na wiosnę pójdą w górę ceny w zakładach fryzjerskich, drożej możemy zapłacić też ślusarzowi i krawcowej, chociaż większość tych ostatnich pewnie i tak zamknie interes. Powód? Wprowadzenie obowiązku posiadania kas fiskalnych.
– Dla takich małych zakładów usługowych wprowadzenie kas rejestrujących to nie będzie duży koszt. Wystarczy najprostsza kasa za 1,1 tys. zł, do tego koszt przygotowania obsługi i przeszkolenia personelu: od złotówki do 150 złotych – pociesza Bogusław Bortkiewicz z jednego z zamojskich serwisów obsługujących kasy fiskalne.
Problemy związane z nowym sposobem ewidencjonowania obrotów nie ograniczają się jednak do jednorazowego wydatku. – Będą problemy z fakturowaniem. Bo jak na przykład obliczyć ile lakieru do włosów zużyło się na jedną głowę? Poza tym, do ceny usług będzie wliczony podatek VAT, a wiec należy się liczyć z tym, że ceny wzrosną o kwotę podatku – przewiduje Monika Masilonis, właścicielka dwóch salonów fryzjerskich w Zamościu.
Podstawowa stawka VAT wynosi obecnie 22 procent. Wobec tego przykładowo cena wykonania balejażu w salonie pani Moniki podskoczy ze 100 do 120 zł. Na tej samej zasadzie wzrosną ceny innych usług objętych „ufiskalnieniem”. Ale nie należy się raczej spodziewać masowych protestów, takich jak te, które w związku z wprowadzeniem kas fiskalnych urządzali rok temu taksówkarze.
– Ze względu na wysokość obrotów już od dawna mamy kasę fiskalną i muszę powiedzieć, że da się z tym funkcjonować. Wszystko załatwia się w biurze – mówi Wiktor Piędzio, prowadzący w Zamościu firmę kominiarską. Wiosną kasy fiskalne będą musieli mieć wszyscy jego koledzy po fachu.
A to dopiero początek, bo w kolejnych latach obowiązek wprowadzenia kas rejestrujących obejmie coraz więcej gałęzi usług. – Docelowo z obowiązku posiadania kasy fiskalnej zwolnione ma być nie więcej niż kilkanaście rodzajów usług. Obecnie lista ta obejmuje jeszcze ponad 50 pozycji – potwierdza Anna Sobocińska z Biura Komunikacji Społecznej Ministerstwa Finansów.