Z jednej strony biedne samorządy, dopłacające do małych placówek, z drugiej protesty rodziców. Jak co roku na Zamojszczyźnie wraca problem likwidacji szkół.
W tym roku Sobótka też chce zaproponować likwidację kilku placówek. Termin na złożenie odpowiedniej uchwały rady gminy w kuratorium upływa z końcem lutego. Konsultacje z mieszkańcami w tej sprawie już się rozpoczęły, ale łatwo nie będzie. – Wójt chciałby wszystkich uczniów upchnąć w szkole-molochu w Turobinie, a to nie jest dla nich dobre. W małej wiejskiej szkole uczeń ma lepszy kontakt z nauczycielem. Poza tym jesteśmy przywiązani do naszej szkoły, sami robimy remonty, dbamy o kwietnik – mówi Ryszard Sadło z Elizówki, który do liczącej 11 uczniów podstawówki posyła córkę.
Zdaniem pracowników kuratorium taki model wiejskiej oświaty nie ma przyszłości. – W wiejskiej szkółce dziecko nie skorzysta z komputera i nowoczesnej pracowni, nie nauczy się też samodzielności – uważa Anna Dudek-Janiszewska, dyrektor chełmskiej delegatury lubelskiego Kuratorium Oświaty. – Wszystko wskazuje na to, że za kilka lat w wielu gminach wystarczy jeden zespół szkół, a uczniowie będą dowożeni na lekcje gimbusami.
Prognozy te potwierdzają statystyki. Po prostu rodzi się coraz mniej dzieci. Nieuchronne zmiany nastąpią w sieci szkół ponadgimnazjalnych, bo roczniki z największego niżu demograficznego właśnie zaczynają w nich naukę. – W liceum w Szczebrzeszynie naukę skończyli maturzyści w pięciu oddziałach, a utworzono tylko trzy nowe, w ogólniaku w Grabowcu były trzy ostatnie klasy, pierwszych jest dwie – wylicza Jerzy Kołodziejczyk, kierownik Wydziału Edukacji w Starostwie Powiatowym w Zamościu.
Jak na razie zamojskie starostwo nie planuje likwidacji żadnej placówki.