Zwłoki potrąconego przez pijanego kierowcę 52-latka znaleziono wczoraj w nocy w przydrożnych zaroślach we wsi Nawóz w gminie Nielisz. Obok leżał jego nieprzytomny syn.
Do wypadku doszło, gdy byli ok. 150 m od domu. Wiadomo, że szli lewą, czyli prawidłową stroną jezdni. – Nic nie było słychać, a poza tym mgła była ogromna – opowiada Weronika Zając, która mieszka naprzeciwko miejsca tragedii.
Do wypadku doszło miedzy godz. 19 a 20, policję powiadomiono ok. godz. 22. Leżące w przydrożnych zaroślach zwłoki Zbigniewa H. znaleźli jego dwaj synowie, obok leżał ranny brat.
Karetka odwiozła 18-latka z poważnym urazem głowy do szpitala, gdzie przeszedł operację. – Jego stan jest jednak dalej ciężki – mówi Ryszard Pankiewicz, rzecznik prasowy zamojskiego szpitala "papieskiego”.
Sprawca uciekł z miejsca zdarzenia. – Na miejscu zabezpieczono odpryski lakieru samochodowego i szkła oraz znaczek firmowy mercedesa – informuje Joanna Kopeć, rzecznik prasowy zamojskiej policji.
Mundurowi szybko ustalili, że samochód należy do 45-letniego mieszkańca tej samej wsi. Udali się na miejsce: rozbite auto stało na podwórku, właściciel mercedesa był w mieszkaniu. Miał w organizmie 1,7 promila alkoholu. Trafił do policyjnego aresztu.
Wszystko wskazuje na to, że 45-latek zjechał samochodem na lewą stronę jezdni, a następnie potrącił pieszych i uciekł. Za spowodowanie wypadku w stanie nietrzeźwości ze skutkiem śmiertelnym i nie udzielenie pomocy poszkodowanym grozi do 12 lat więzienia. Zgodnie z nowelizacją przepisów karnych, sprawca może dożywotnio utracić uprawnienia do kierowania.
Mężczyzna w przeszłości był już karany za jazdę pod wpływem alkoholu. W sierpniu ub. roku skończył mu się obowiązujący 3 lata zakaz prowadzenia pojazdów mechanicznych. Aktualnie obowiązywał go zakaz poruszania się rowerami.
Jego sąsiedzi nie żałują. – Szkoda tylko żony i dzieci, bo jedno jest niepełnosprawne – mówią. Co innego zabity. – Zbyszek nie zasłużył sobie na taką śmierć – słyszymy w Nawozie. – Sam wychowywał dzieci, gdy żona wyjechała do Ameryki. To był dobry, uczciwy człowiek.
Wszyscy zastanawiają się, jak powiedzieć o tragedii jego najmłodszemu, 8-letniemu synkowi, który był oczkiem w głowie taty.