Podczas zatrzymania mężczyzna był agresywny, dlatego użyto środków przymusu bezpośredniego: siły, pałek służbowych i kajdanek. Wszystko odbyło się zgodnie z przepisami. Tak uznała prokuratura i umorzyła śledztwo w sprawie przekroczenia uprawnień przez tomaszowskich policjantów i pobicia 29-latka.
– Brak ustawowych znamion czynu zabronionego – informuje Zbigniew Reszczyński, szef Prokuratury Rejonowej w Biłgoraju. – W toku postępowania ustalono, że funkcjonariusze zasadnie użyli form przymusu bezpośredniego i nie przekroczyli granic stosowania środka.
Dodaje, że śledztwo przeprowadzono staranie i drobiazgowo.
– Po przesłuchaniu świadków, wykonaniu szeregu konfrontacji i okazań oraz zapoznaniu się z opiniami biegłych trzeba stwierdzić, że funkcjonariusze nie przekroczyli swoich uprawnień – mówi Reszczyński. – Pokrzywdzony był agresywny, nie reagował na prośby i polecenia policjantów, którym również ubliżał.
W październiku 2008 roku opisaliśmy historię młodego tomaszowianina, który miał być pobity w miejscowej komendzie przez dwóch funkcjonariuszy. Mężczyzna głośno zachowywał się z kolegami w barze, wywrócił stolik, stłukł dwa kufle i rozlał piwo. Barmanka wezwała policję, która odwiozła pijanego klienta na komendę.
Tam miało dojść do pobicia. – Pchnęli mnie na podłogę, aż spadły mi buty – opowiadał nam Daniel Pyc. – Prosiłem, żeby mnie rozkuli, ale kazali się zamknąć, a jeden nich zaczął okładać mnie pałą po głowie i gdzie popadnie. Nie mogłem się zasłonić, bo na założonych do tyłu rękach miałem kajdanki. Drugi policjant tłukł mnie po plecach.
Mężczyzna został przewieziony do izby wytrzeźwień w Zamościu, bo miał w organizmie ponad 2,6 promila alkoholu. Dwa dni później trafił do szpitala, gdzie zoperowano mu połamany nos.
Stwierdzono też uraz twarzoczaszki, pękniecie błony bębenkowej i pourazowe zapalenie ucha oraz krwiaki na całym ciele. Na oddziale laryngologicznym spędził 9 dni.
– Wykluczono, aby pęknięcie błony bębenkowej ucha nastąpiło na skutek działania policji – twierdzi szef biłgorajskiej prokuratury, posiłkując się opinii sporządzonej przez biegłych lekarzy Zakładu Medycyny Sądowej Uniwersytetu Medycznego w Lublinie.
Po opuszczeniu szpitala pokrzywdzony złożył zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa. Zajmowali się tym tomaszowscy śledczy, ale później sprawę wyłączono i przekazano do Biłgoraja.
Postanowienie o umorzeniu śledztwa nie jest prawomocne.
– Nie wykluczam złożenia zażalenia – powiedział nam pokrzywdzony, który nie kryje zaskoczenia z takiego finału śledztwa. – Ja nie zostałem pobity, tylko skatowany.