Zamojskie bibliotekarki domagają się podwyżek płac o 500 zł netto, wprowadzenia tzw. trzynastek i funduszu premiowego.
- Zarabiamy po 1 tys. zł na rękę - żali się jedna z bibliotekarek. - O większe pensję prosimy magistrat od 8 lat. Efekt? W ubiegłym roku dostaliśmy tylko 50 zł podwyżki.
To stanowczo za mało. Jak za to mamy żyć, dojechać do pracy i utrzymać rodzinę?
Bibliotekarki przypominają, że dla podratowania kondycji biblioteki zrezygnowały ze świadczeń socjalnych.
Ale mają już dość. Domagają się podwyżek. Były w tej sprawie u magistrackich dyrektorów i prezydenta. Złożyły petycję i zagroziły strajkiem. W styczniu radni PiS wprawdzie próbowali przeforsować poprawkę w budżecie, zwiększającą środki dla biblioteki o 153 tys. zł., ale bez skutku. Potem sprawa ucichła. Bibliotekarki jednak walczą o swoje. Rozpoczęły akcję protestacyjną.
Na poniedziałkowej sesji wywiązała się na ten temat gorąca dyskusja. Sprowokował ją radny Michał Malec (PiS). - Apeluję, żeby ten problem rozwiązać - mówił. - Wybrałem się niedawno do biblioteki po książkę i... usłyszałem niejedno na temat panującej tam sytuacji. Wiele z pracowników biblioteki ledwo wiąże koniec z końcem. Wnioskuję o wygospodarowanie w budżecie środków na podwyżki dla tych ludzi.
- Cieszę się, że pan radny wpadł do tej biblioteki - odpowiedział z przekąsem prezydent Marcin Zamoyski.- Dziękujemy panu i za to. Sprawą się zajmujemy. Do 10 czerwca chcemy dokonać analizy budżetu. Jeśli dochody będą wyższe niż planowaliśmy, nadwyżkę przeznaczymy na instytucje kultury. Jednak te pieniądze dostanie nie tylko biblioteka, ale też domu kultury czy muzeum. Tam pracownicy także zarabiają mało.
Czy jest szansa, na 500-złotowe podwyżki? - Mam nadzieję, że wyższe pensję już w lipcu wpłyną na konta pracowników - tłumaczył Zamoyski. - Nie wiem w jakiej ostatecznie wysokości, ale o takiej sumie można tylko pomarzyć.
Prezydent opowiadał także o atmosferze, która według niego panuje w bibliotece. - Pani dyrektor Krystyna Gruszka zapowiedziała odejście ze stanowiska w sierpniu - tłumaczył. - To przykre. Tam są brzydkie konflikty. Kilka grup ściera się ze sobą. Nie chcę powiedzieć, że walczą o schedę po dyrektorce, ale to jest... nieładne.
Pracownicy książnicy są oburzeni. - W bibliotece pracują ludzie wykształceni, na wysokim poziomie - zapewnia jedna z bibliotekarek. - Ale są zdenerwowani i sfrustrowani. Przykro, że prezydent próbuje nas zdyskredytować w oczach radnych.